


Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił apelację obrony od wyroku sądu I instancji, ale zarazem obniżył wymierzoną w niej karę z czterech do 3 lat więzienia. Uzasadnił to opieką nad chorą żoną oraz tym, że… "przez większość życia żył zgodnie z prawem"!!!
Jerzy K. nie zgadza się z wyrokiem i zapowiada kasację do Sądu Najwyższego. Orzeczenie jest prawomocne, co oznacza, że K. może spodziewać się wezwania do odbycia kary.
- Niech posiedzi choć trochę; ja w więzieniu za nic spędziłem 8 lat - mówił 86-letni były żołnierz AK Wacław Sikorski, torturowany przez Jerzego K. w UB.
W styczniu br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał - jak chciał pion śledczy IPN - że w 1948 r. K. znęcał się fizycznie i psychicznie nad Sikorskim i Władysławem Jedlińskim (już nie żyje). Sąd potwierdził, że polegało to na ich wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchaniach, biciu gumą i żelazem owiniętym w ręcznik, przypalaniu włosów, skuwaniu na noc kajdankami, zamykaniu w karcerze, nakazywaniu przysiadów, przyciskaniu głowy do ściany, kopaniu, ubliżaniu i grożeniu - w celu zmuszenia ich do przyznania się do rzekomego szpiegostwa.
Sikorski zeznawał, że K. wprawdzie nie prowadził wobec niego śledztwa w pawilonie UB w więzieniu przy Rakowieckiej, ale kilka razy znęcał się nad nim, by wymusić zeznania.
- Mój śledczy powiedział, że jak nie będę zeznawał, to „przyjdzie kpt. K.” i będzie źle; stąd znam jego nazwisko - mówił Sikorski, który rozpoznał swego dawnego prześladowcę. Sikorski dostał karę śmierci, potem zamienioną na dożywocie.
K. nie przyznawał się do zarzutów. Jego zdaniem, sprawa ma "charakter polityczny". I twierdził, że "był znany z kulturalnych zachowań wobec przesłuchiwanych".

