Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Minister Kamiński ostro o Rosji: „Penetruje zachodnie instytucje, korumpuje elity”. Zobacz pełną treść przemówienia

Podczas konferencji w waszyngtońskim think tanku Wilson Center, poświęconej 30. rocznicy upadku komunizmu szef MSWiA Mariusz Kamiński podkreślał rolę Amerykanów w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku i w obaleniu komunizmu. Sporo miejsca w swoim wystąpieniu poświęcił także Rosji, wskazując, że prowadzi ona agresywną politykę, a Zachód traktuje w kategorii „wroga”. W przemówieniu pod adresem Kremla padły niezwykle mocne słowa. Specjalnie dla czytelników portalu niezalezna.pl publikujemy treść przemówienia ministra Kamińskiego w całości.

zdjęcie ilustracyjne
WikiImages; pixabay.com / Creative Commons CC0

W czasie spotkania dotyczącego upadku ZSRR w ramach Konferencji organizowanej przez The Wilson Center w Waszyngtonie minister Mariusz Kamiński wygłosił główny wykład prezentujący polski punkt widzenia na wydarzenia sprzed 30 lat, omówił również zagrożenia płynące z agresywnej postawy Rosji.

Poniżej publikujemy pełną treść przemówienia:

Serdecznie dziękuję organizatorom za zaproszenie i możliwość zabrania głosu podczas tak prestiżowego wydarzenia, a Wilson Center za gościnę. Chciałbym podkreślić, że dla przedstawiciela rządu suwerennej Polski, obecność w tym miejscu ma znaczenie szczególne właśnie z uwagi na osobę patrona tej instytucji.

To prezydent Woodrow Wilson uczynił sprawę odbudowy niepodległego państwa polskiego jednym ze swoich priorytetów i filarów planu pokojowego dla Europy przed ponad stu laty. Pamięć o wkładzie dwudziestego ósmego prezydenta Stanów Zjednoczonych w przywrócenie mojej Ojczyzny do rodziny wolnych narodów pozostaje w Polsce bardzo żywa.

Jednocześnie jako ktoś, kto doświadczył życia za „żelazną kurtyną” i widział zarówno terror tamtego systemu, jak i jego upadek, chciałbym wyrazić uznanie dla Wilson Center za wkład w utrwalanie pamięci i popularyzowanie wiedzy o okresie zimnej wojny.

Z pewnością pomoże w tym decyzja o odtajnieniu szyfrogramów z lat 1989-1990 ze stolic państw, które należały do Układu Warszawskiego. Dzięki uprzejmości organizatorów miałem okazję zapoznać się z niektórymi z tych depesz. To fascynująca lektura, która pozwala zrozumieć dynamikę jednego z najważniejszych procesów politycznych, gospodarczych i społecznych w historii świata.

Jeśli Państwo pozwolą, chciałbym podzielić się jednym z osobistych wspomnień z nieco wcześniejszego okresu, który poprzedził „jesień narodów” w Europie Środkowo-Wschodniej. Jako młody człowiek angażowałem się wówczas w ruchy studenckie powstałe podczas „karnawału Solidarności”. Jak Państwo wiedzą, na początku lat 80. komuniści postanowili zdelegalizować „Solidarność”, ale nie udało im się złamać naszego ducha. Kontynuowaliśmy więc działalność w podziemiu. W drugiej połowie lat 80., kiedy Związek Sowiecki grzęznął w Afganistanie, postanowiliśmy dołożyć naszą cegiełkę.

W okolicach Warszawy stacjonowała wówczas jednostka Armii Czerwonej. W nocy, na murze okalającym tę jednostkę, malowaliśmy czerwoną farbą napis „Sowieci do domu”. Chcieliśmy w symboliczny sposób pokazać, że czujemy się częścią globalnego ruchu oporu przeciwko Sowietom, i że to co dzieje się w górach Hindukuszu ściśle wiąże się z sytuacją w Polsce—i na odwrót.

Ostatecznie wojska sowieckie opuściły Polskę w 1993 roku. Dzisiaj w tej samej jednostce pod Warszawą stacjonują siły zbrojne niepodległej Polski, a konkretnie—jedna z naszych elitarnych jednostek sił specjalnych. Żołnierze tej jednostki brali udział w operacjach u boku swoich amerykańskich towarzyszy broni na Haiti, w Afganistanie, w Iraku. Pół żartem, pół serio mówimy czasem, że jest to pierwsza jednostka polskich sił zbrojnych, która przystąpiła do NATO. Oto ironia historii.

Szanowni Państwo,
Jeżeli o historii mowa, to mijający 2019 rok jest rokiem wielu rocznic. Trzydziestolecie bankructwa systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej to jedna z tych cezur. To rocznica napawająca optymizmem, bo przypomina, że – pomimo przeciwności – dobro zatryumfuje ostatecznie nad złem.

We wrześniu tego roku wspólnie z przywódcami i mężami stanu z kilkudziesięciu państw obchodziliśmy w Warszawie siedemdziesiątą rocznicę wybuchu II wojny światowej – najstraszliwszego konfliktu w dziejach, który zaczął się od napaści nazistowskich Niemiec i sowieckiej Rosji na Polskę.
To rocznica „ku przestrodze”, memento do czego może doprowadzić zmowa dwóch ideologii totalitarnych, które ze swej definicji są wrogie wolności, demokracji i prawu suwerennych narodów do decydowania o swoim losie. Polska i cała Europa Środkowo-Wschodnia żyła pod jarzmem obu totalitaryzmów łącznie pół wieku. Nasz rozwój, nasze ambicje były podporządkowane utopijnym ideom obcym naszej kulturze i tradycji.

Jest wreszcie trzecia wielka rocznica, która przypada w tym roku, i której nie sposób pominąć w tym miejscu. To stulecie nawiązania relacji dyplomatycznych między Polską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki. To rocznica, z której można czerpać inspirację.

Proszę tylko pomyśleć: przez połowę tego stulecia te relacje—w wymiarze oficjalnym, czyli politycznym i gospodarczym—znajdowały się w najlepszym razie w stanie uśpienia, kiedy Polska znajdowała się od okupacją niemiecką, a nierzadko wręcz wrogości, po tym jak zostaliśmy siłą wcieleni do obozu sowieckiego. Jeżeli, wbrew tym przeciwnościom, udało nam się podnieść je w minionych trzech dekadach na obecny, bezprecedensowo wysoki poziom to stało się tak dlatego, że przetrwała wspólnota wartości, które są nam bliskie.

Panie i Panowie,
Dla Polaków wartością nadrzędną zawsze była wolność. „Solidarność” - ogromny, wielomilionowy ruch społeczny - narodziła się w Polsce, ponieważ tak silny jest tam duch wolności i tradycja walki o niepodległość.

Jednym z najważniejszych depozytariuszy polskiego ducha wolności był Kościół Katolicki. Nie tylko nie uległ brutalnym prześladowaniom ze strony reżimu komunistycznego, ale przewodził walce z nim. To dlatego tak ogromne znaczenie dla całego wolnego świata miał wybór Polaka na godność papieską. Jan Paweł II był liderem duchowym, ale wówczas duchowość była równoznaczna z politycznością. Chodziło bowiem o realną, namacalną próbę sił między dobrem a złem.

Komuniści doskonale zdawali sobie sprawę z autorytetu, jakim cieszył się Kościół w Polsce. Za wszelką cenę chcieli więc go zmusić do milczenia albo prześladowaniami, albo próbami przekupienia i uwikłania w swoją grę o utrzymanie władzy. To dlatego, na co wskazywały meldunki amerykańskiego wywiadu z Warszawy z wiosny 1989 roku, komuniści zdecydowali się na nadanie Kościołowi przywilejów majątkowych i uznanie jego częściowej autonomii. Zdecydowali się na to jednak z wyrachowania: liczyli, że Kościół chcąc bronić swoich interesów, nie będzie podważał ich władzy.
Polski duch wolności dał nam więc siłę wewnętrzną. Ale był też czynnik zewnętrzny, który przyczynił się do tego, że dziś zabieram przed Państwem głos jako przedstawiciel suwerennej, demokratycznej, dynamicznie rozwijającej się Polski. To amerykańskie przywództwo, leadership, gotowość do działania, oraz wizja zaangażowania w sprawy tej części świata, do odgrywania roli „europejskiego mocarstwa”.

Dobrze pamiętam jaką popularnością cieszył się w Polsce prezydent Ronald Reagan. Mieliśmy poczucie, że w Białym Domu mamy sojusznika, który doskonale zdaje sobie sprawę ze stawki wydarzeń w Polsce i całym regionie.

Polska odzyskała niepodległość po niemal 50 latach sowieckiego zniewolenia dzięki moralnej sile naszej „Solidarności”, duchowemu przywództwu naszego Papieża Jana Pawła II oraz politycznej sile i odwadze naszego – powtarzam, naszego – prezydenta Ronalda Reagana.

Bez amerykańskiego leadershipu nie byłoby zatem odrodzonej Rzeczypospolitej po I wojnie światowej, obalenia komunizmu, a wreszcie sukcesu przemian wolnorynkowych w Polsce i innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej po 1989 roku. Przywództwa, co chciałbym z satysfakcją podkreślić, które przejawiały amerykańskie administracje bez względu na afiliacje polityczne. Wizję, którą sformułował zmarły w ubiegłym roku prezydent George Bush senior, wdrażał jego następca z Partii Demokratycznej, Bill Clinton, a następnie kolejni prezydenci, przy wydatnym wsparciu Kongresu.

Wizja plus ponadpartyjny konsensus - oto przepis na skuteczne amerykańskie przywództwo na rzecz dobra. Konsensus ten był trwalszy niż dyktowałaby to logika kadencyjności, na której opierają swoje funkcjonowanie państwa demokratyczne. Jest to lekcja na przyszłość: wtedy, kiedy stawką jest bezpieczeństwo demokracji, suwerenność naszych państw, nie możemy pozwolić na zerwanie ciągłości naszych działań, na uczynienie tego tematu przedmiotem politycznego sporu.

W Polsce znamy więc wagę amerykańskiego zaangażowania—i wiemy do czego może prowadzić amerykańska bezczynność. Uważamy, że modna dziś w niektórych stolicach europejskich koncepcja „autonomii strategicznej” Europy, o ile miałaby oznaczać rozluźnienie więzi transatlantyckich i osłabienie roli Ameryki jako „europejskiego mocarstwa”, nie ma przyszłości.

Z pewnością jednak taki scenariusz zadowoliłby państwo, które z własnej woli i wskutek prowadzonej przez siebie agresywnej polityki odgrodziło się od Zachodu, czyli putinowską Rosję. Na Kremlu wciąż żywe jest myślenie rodem z poprzedniej epoki. Ludziom, którzy odpowiadają za wojnę na Ukrainie i za pełzającą agresję przeciwko Zachodowi, marzy się odtworzenie porządku międzynarodowego, w tym europejskiego, opartego na strefach wpływów, równowadze sił, w którym prawa i interesy mniejszych narodów są podporządkowane interesom „wielkich mocarstw”.

Jednocześnie dostrzegam zasadniczą różnicę między Związkiem Sowieckim a współczesną Rosją. W Związku Sowieckim kręgosłup zbrodniczego systemu stanowiła partia komunistyczna. Jej narzędziami była Armia Czerwona i oczywiście służby specjalne. Miały one wspierać międzynarodową ekspansję komunizmu, były jednak podporządkowane partii. Związek Sowiecki - państwo większe i terytorialnie i pod względem ludnościowym niż obecna Rosja - utrzymywał niemal pół miliona funkcjonariuszy służb specjalnych, cywilnych i wojskowych. W służbach specjalnych putinowskiej Rosji pracuje niemal 400 tysięcy ludzi, a tamtejsze władze wiele inwestują w ich dalszy rozwój.

W dzisiejszej Rosji to służby specjalne są bowiem kręgosłupem i spoiwem, to one decydują o tym kto należy do elity politycznej i gospodarczej, a kto z niej wypadnie. Nie kierują się żadną ideologią, nie roszczą sobie pretensji do reprezentowania rzekomych „wartości”. Ten nihilizm jest im na rękę, bo pomaga utrzymać apatię społeczeństwa i zapewnić stabilność systemu. Służby nie są też zainteresowane wyeliminowaniem korupcji, czy odejściem od modelu gospodarki surowcowej.

Jeśli więc ktokolwiek decyduje się robić z tą Rosją interesy polityczne lub gospodarcze, w rzeczywistości robi interesy z jej aparatem bezpieczeństwa. A on nie ma nad sobą żadnej kontroli, nie uznaje żadnej zwierzchności.

Raz na jakiś czas funkcjonariusze tych służb pokazują światu swoją prawdziwa twarz. Spektakularne zabójstwo Aleksandra Litwinienki, próba zabicia Siergieja Skripala i jego córki, akcje sabotażowe na Ukrainie, czy próba zamachu stanu w Czarnogórze – oto kilka przykładów z ostatnich lat pokazujących z kim mamy do czynienia. Putinowskie FSB jest prostą kontynuacją zbrodniczego, sowieckiego KGB. Te same metody działania, ta sama mentalność. Ich oczywistym celem jest polityczna odbudowa Związku Sowieckiego jako światowego imperium. Dlatego widzimy ich w Syrii i w Wenezueli, w Afryce Północnej, na Kaukazie i na Bałkanach.

Dla takiej Rosji Zachód jest wrogiem. Rosja chce wyparcia Stanów Zjednoczonych z Europy oraz wewnętrznego zdezorganizowania i osłabienia państw europejskich po to, aby utrudnić oddziaływanie naszych instytucji i naszych zasad oraz wartości zarówno na samą Rosję, jak i państwa w jej najbliższym sąsiedztwie.

Elita kremlowska obawia się tego oddziaływania, ponieważ sama nie ma do zaoferowania atrakcyjnej dla własnego społeczeństwa alternatywy. Nie podejmie więc rywalizacji na modele rozwoju. Dlatego mrzonkami są plany „selektywnego zaangażowania” Rosji czy budowania z nią „agendy zaufania i bezpieczeństwa”. Podstawą myślenia Rosji o relacjach z Zachodem jest brak zaufania i strach. To zaś rodzi agresję.
Agresja ta najwcześniej przejawia się w warstwie informacyjnej. Oczywiście Rosja nie „wynalazła” propagandy. Zręcznie posługuje się jednak narzędziami, na których bazują tzw. społeczeństwa informacyjne, w ten sposób buduje swoją przewagę.
W wojnie hybrydowej Rosjanie bezwzględnie wykorzystują Internet, media społecznościowe, fora dyskusyjne. Wdrażają strategie „dedykowanej dezinformacji” przeznaczonej dla wybranych grup.

Nowe technologie oraz pluralistyczny charakter świata zachodniego i jego otwartość na debatę, dają zatem Rosji możliwości do skuteczniejszego niż dawniej zatruwania dyskursu i sterowania nim w sposób, który dzieli Zachód.
Rosja:
a) Straszy rzekomą agresywną polityką NATO i militaryzacją krajów bałtyckich tak jak w latach 70. i 80. XX w. inspirowała ruchy sprzeciwiające się rozmieszczeniu amerykańskich rakiet średniego zasięgu w Europie Zachodniej;
b) Wspiera, poprzez kontrolowane przez siebie media i aparat dezinformacji, ruchy protestacyjne czy separatystyczne;
c) Wspiera wreszcie środowiska politycznych radykałów szerzących w przestrzeni publicznej hasła nienawiści na tle narodowościowym czy rasowym.

Putinowska Rosja wie jak penetrować zachodnie, z natury otwarte i inkluzywne, instytucje polityczne i społeczne – bo ma w tym sięgające zimnej wojny gigantyczne doświadczenie.

Bez skrupułów korumpuje nasze elity biznesowe wykorzystując jeden ze swoich nielicznych atutów – dostęp do bogactw naturalnych, przede wszystkim energetycznych. Rosja nie musi sama zabiegać np. o poluzowanie reżimu sankcyjnego ustanowionego wskutek jej agresji przeciwko Ukrainie czy w rezultacie działania jej służb specjalnych na terytoriach państw NATO. Robią to w jej imieniu przedstawiciele europejskich elit, starając się dowieść, że „sankcje są nieskuteczne, bo nie zmieniły rosyjskiego postępowania”.
To co jednak jest najgroźniejsze w działaniach Rosjan to odnotowywane w szeregu państwach Zachodu próby wpływania na przebieg demokratycznych wyborów. Ingerowanie w wolne wybory naszych obywateli jest uderzeniem w fundamenty niepodległości naszych państw i narodów. Tego typu agresja polityczna Rosjan musi się spotkać z naszą zdecydowaną i adekwatną reakcją. Brak odpowiedzi w takich sytuacjach rozzuchwala Rosjan i zachęca ich do dalszych działań.

Panie i Panowie,
Powiedziałem wiele dobrego na temat amerykańskiego przywództwa i jego sukcesów. Ale dzieło, które rozpoczęło się trzydzieści lat temu, nie jest skończone. Dla wielu narodów walka o wolność wciąż trwa - i potrzebują one naszego wsparcia i naszej siły, zarówno duchowej, jak i materialnej.
Białoruś, Gruzja, Mołdawia, Ukraina i inne państwa powstałe na gruzach Związku Sowieckiego zasługują na ten sam sukces, który stał się udziałem Polski, państw bałtyckich, Czech, Słowacji, Węgier i innych państw przyjętych do NATO i Unii Europejskiej w ostatnich latach.

Wczoraj wieczorem, podczas spaceru po Waszyngtonie, przechodziłem obok pomnika upamiętniającego weteranów wojny koreańskiej. Moją uwagę zwrócił uwagę napis: freedom is not free. Winni jesteśmy szacunek tym, którzy oddali życie za wolność. Ale równie istotne jest to, aby pamiętać, że wolność nie jest dana raz na zawsze, że trzeba się o nią bić.

Ze swojej strony deklaruję wsparcie dla tej walki, ramię w ramię z naszymi sojusznikami i partnerami. Dla Polski trwałość, bezpieczeństwo i rozwój wspólnoty euroatlantyckiej mają zasadnicze znaczenie, ponieważ w tym upatrujemy najsilniejszej gwarancji naszej wolności i suwerenności.
Dziękuję za uwagę.
Mariusz Kamiński
Minister Koordynator Służb Specjalnych

 



Źródło: niezalezna.pl, kprm.gov.pl

 

#Władimir Putin #przemówienie #USA #Mariusz Kamiński #Rosja

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
redakcja
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo