Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Premiera filmu „Legiony”. „Udzieliła mi się atmosfera tej ostatniej sceny”. [FOTORELACJA]

W Złotych Tarasach w Warszawie trwa premiera „Legionów” Dariusza Gajewskiego. Wcześniej na specjalnym spotkaniu prasowym twórcy opowiadali o kulisach powstania produkcji. „Byłem przekonany, że Darek zagwarantuje mi kino, w którym nie będzie sztampy” – podkreślił producent filmu Maciej Pawlicki.

premiera filmu "Legiony"
Anna Krajkowska

Galę prowadzi Tomasz Wolny.
 
To bardzo osobliwe uczucie widzieć ułanów, sanitariuszy, lekarzy polskich legionów. Jedni powiedzą „magia kina”, inni „misja kina”, ale trzeba powiedzieć „nareszcie”. Nareszcie przed nami obraz, który w sposób spektakularny czyści plamę z historii Polski. Przedstawia bohaterów, których mało znamy. Kim byli, jak wyglądała ich codzienność, dlaczego ponad sto lat temu w walce o wolną Polskę byli gotowi poświęcić wszystko. Nareszcie poznajemy ich z imienia i nazwiska
- mówił.

Z budżetem w wysokości 27 milionów złotych film plasuje się w ścisłej czołówce najdroższych produkcji w historii polskiego kina. Na potrzeby filmu wykopano ok. 550 metrów okopów. Mnóstwo pracy mieli także kostiumografowie i rekwizytorzy: dla filmowych legionistów uszyto 28 mundurów i czapek, a także 40 kompletów strojów cywilnych, zużywając ponad tysiąc metrów bieżących materiału. Powstało też 100 replik plecaków używanych przez austriackie wojsko, wykorzystane zostało 780 par butów. Wśród rekwizytów używanych na planie pojawiły się m.in. autentyczna lornetka rotmistrza Dunin-Wąsowicza, pistolet colt z czasów powstania styczniowego (dziś własność pisarza Waldemara Łysiaka), a także samochód Lorraine-Dietrich z 1913 roku – najstarsze jeżdżące auto w Polsce. Zadbano również o wiarygodne repliki używanej przez legionistów broni. W filmie zobaczymy więc austriackie karabiny Mannlicher M1895, rosyjskie karabiny Mosin, niemieckie CKM-y Maxim, trzy armaty wzór 1902 (po raz pierwszy w polskim kinie grały 3 armaty tego samego typu jednocześnie – np. w „Bitwie Warszawskiej” pojawiła się tylko jedna).

Na uroczystej gali pojawili się twórcy filmu i niemal wszyscy aktorzy.  
 
Adam Borowski i Tomasz Łysiak przyszli do mnie pewnego dnia i powiedzieli, ze trzeba zrobić film o legionach. Pomyślałem, że to jest kompletnie wariacki i nierealny pomysł. Później pomyślałem, jak nierealna i wariacka była historia, którą mielibyśmy opowiedzieć. Milion razy nierealne było to co zrobili ci ludzie sto lat temu. Jakże można było nie wierzyć, że ten film powstanie, skoro oni wierzyli w rzecz milionkroć trudniejszą i ryzykowną.
- powiedział producent filmu Maciej Pawlicki.

Dodał też, że podczas realizacji filmu nie obyło się bez problemów.  
 
Ale zebraliśmy grono szaleńców, do których ciągle dołączali nowi. Ta ekipa się stale rozrastała. I jak się państwo za chwilę przekonają, udało nam się zrobić historię o tych, którzy utożsamiali swój los, swoje marzenia, swoje pragnienia i ambicje z losem swojej ojczyzny. Oni chcieli odzyskać swój dom. Być może dzięki nim nie mówimy dziś w innych językach, tylko mówimy po polsku. I cieszę się, że możemy opowiedzieć ich historię. Jesteśmy im to winni.
- podkreślił Pawlicki.  

Producent podziękował ekipie, twórcom filmu, na czele z reżyserem Dariuszem Gajewskim. Wyraził też wdzięczność człowiekowi, bez którego zdaniem Pawlickiego, ten film by nie powstał. Mowa o Andrzeju Senkowskim, który z pobudek czysto duchowych ten film w trudnym momencie doinwestował.  
 
Polski biznes, z naciskiem na słowo polski, ma obowiązek oddania czci tym wszystkim bohaterom, dzięki którym dzisiaj jesteśmy u siebie. Cześć i chwała bohaterom.
- powiedział Andrzej Senkowski i został nagrodzony gromkimi brawami.

Następnie głos zabrał Adam Borowski.


[fot. Anna Krajkowska]

Myśl o filmie zrodziła się w 2014 roku, w setną rocznicę czynu legionowego. Jak sobie państwo przypomną, nie było wtedy żadnego przedsięwzięcia, które by zapadło w pamięć na stulecie tego wydarzenia. Pomyślałem, że skoro w 1910 roku, kiedy Polski nie było, Polacy postawili pomnik grunwaldzki i wydali przepiękny album na 500-lecie bitwy pod Grunwaldem, to przecież my na 100-lecie Niepodległości też musimy zrobić coś wielkiego. Nie możemy pominąć rocznicy czynu legionowego. Wtedy zrodził się pomysł na film. Wielu moich przyjaciół wie, jaką drogę krzyżową przeszliśmy przy tym projekcie, ale to jest nieważne. Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo zobaczą państwo na ekranie tych, którzy swój los rzucili na stos. Mamy film. Jestem przekonany, że zapadnie wam w serca. Stała się rzecz, która nie powinna się zdarzyć. Przychodzi facet spoza branży z pomysłem na najdroższy film ostatniego dziesięciolecia. I to się wydarzyło. Otwórzcie serca na tych, którzy dla nas niepodległość wywalczyli.
- mówił Adam Borowski, a Dariusz Gajewski zaprosił licznie zgromadzonych widzów na film.
 
Wśród przybyłych gości byli m.in.:  minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, minister energii Krzysztof Tchórzewski, minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski,  wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, a także Antoni Macierewicz.

Dramatyczna walka o wolną Polskę, pełna spektakularnych scen batalistycznych, jest tylko tłem dla fascynującej opowieści o gorącym uczuciu, przyjaźni i dorastaniu w trudnych czasach, o wchodzących w dorosłość chłopakach i dziewczynach, którzy w imię zasad, wyznawanych wartości i ideałów nie wahali rzucić się w wir walki przeciwko europejskim tyranom. To życie pisze najlepsze scenariusze. Romantyczna historia miłosnego trójkąta zainspirowana została małżeństwem pierwszego ułana II Rzeczpospolitej – Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. W filmie poznajemy Józka – dezertera z carskiego wojska, Tadka - ułana i członka Drużyn Strzeleckich oraz Olę z Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego. Ich spotkanie rozpocznie burzliwy romans, który wystawi relacje bohaterów na wielką próbę.

W głównych rolach zobaczymy Sebastiana Fabijańskiego, Bartosza Gelnera oraz Wiktorię Wolańską. Aktorzy spotkali się dziś z dziennikarzami i opowiadali o kulisach powstania produkcji.
Dla Wiktorii Wolańskiej, znanej widzom seriali „Korona królów” czy „Na Wspólnej”, rola Oli była filmowym debiutem.

Przygotowując się do roli, dużo czytałam o kobitach w tamtych czasach. Te dziewczyny bardzo dużo robiły. Niektóre goliły się na chłopaków, ubierały męskie mundury i szły do walki. To było wzruszające. Ale też zainspirowała mnie historia mojej prababci z czasów II wojny światowej. Ona była żoną wojskowego i 6 godzin po ślubie rozstali się z pradziadkiem na 6 lat. W jej dziennikach dotknęłam tej tęsknoty, jaką w filmie przeżywa Ola. Poczułam ten ból, to wszystko co się dzieje, gdy wojna wchodzi w życie – gdy jest rozkaz i twoje plany przestają się liczyć.
- opowiadała Wiktoria Wolańska.

Z kolei Sebastian Fabijański podkreślił, że chciał na ekranie stworzyć bohatera czynu a nie słowa.

W tamtych czasach dużą wagę przywiązywało się do słowa. Ale Józek to fecet, który nie mówi a robi. Widzi ludzkie cierpienie i reaguje. My tak kombinowaliśmy z reżyserem, żeby widz  pomyślał, że ten bohater nie ma wyboru. Działa i wraca bez żadnego pietyzmu. Myślę, że tacy ludzie, którzy nie są obudowani żadnym pióropuszem, ludzie którzy po prostu działają, są bardzo ciekawi.
- mówił aktor.

Dodał też, że jego bohater się zmienia, ewoluuje podczas filmu.

W szarży pod Rokitną, która na wielkim ekranie trwa dokładnie tyle czasu, ile trwała w rzeczywistości, uczestniczył filmowy Tadek. Jego rolę powierzono Bartoszowi Gelnerowi.

Realizacja tej sceny była dużym wyzwaniem, zarówno dla aktorów, jak i dla rekonstruktorów, ale też dla realizatorów. Zostało to świetnie uchwycone. Była to fajna zabawa. Z dużą ilością adrenaliny, wysokim ubezpieczeniem..
- mówił Gelner, który do swojej roli nauczył się jazdy konnej.

Jak opowiadali aktorzy, mieli możliwość uczestniczenia w specjalnym obozie przygotowawczym.

To był obóz integracyjny. Jedyną dziewczyną była Wiktoria i ona wyjechała zachwycona, bo nie miała konkurencji.
- żartował Gelner.

W filmie oprócz fikcyjnych bohaterów są również postaci historyczne. To m.in. brygadier Józef Piłsudski (Jan Frycz), rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (Borys Szyc), porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki (Antoni Pawlicki) czy porucznik Stanisław Kaszubski ps. „Król” (Mirosław Baka).

Po projekcji byłem rozdygotany. Udzieliła mi się atmosfera tej ostatniej sceny.
- mówił Mirosław Baka.

Dodał też, że o ile znawców od Piłsudskiego jest sporo w naszym kraju, to Kaszubskiego zna niewielu.

Oparłem się na scenariuszu, żeby nie przeginać. Chciałem zrobić to prawdziwie. Natomiast do sceny walki przygotowywaliśmy się razem z Grzegorzem Małeckim. Spotykaliśmy się wielokrotnie. To nie jest proste, by machać szablami koło głowy, zwłaszcza podczas ujęcia, gdy aktor dostaje adrenaliny. Trzeba było się dobrze pilnować, żeby się nie uszkodzić. Gdy Darek wszedł podczas jednego z treningów i zobaczył, że się iskry sypią z kling, to stwierdził, że już jesteśmy gotowi.
- wspominał Baka.

O początkach produkcji opowiadali też podczas spotkania z dziennikarzami twórcy „Legionów”.

Kiedy Maciej Pawlicki zaproponował mi realizację filmu, najpierw spytałem, czy ma pieniądze. Okłamał mnie, mówiąc, że tak. To jest temat bardzo mi bliski, a hasło Legiony jest w stanie otworzyć we mnie pokłady altruizmu. Ale wiedziałem, że ten film nie może powstać biednie.  Wstępne wyceny mówiły, że to będzie powyżej 31 milionów złotych. My mieliśmy za mało pieniędzy. Dziurę budżetową zapełniliśmy sercem i potem tych, którzy pracowali przy tym filmie.
- podkreślił Dariusz Gajewski.

Maciej Pawlicki z kolei wyjaśnił, dlaczego reżyserię „Legionów” powierzył akurat temu twórcy.

Duże wrażenie zrobił na mnie debiut Darka Gajewskiego, czyli „Warszawa”, za którą został nagrodzony na festiwalu w Gdyni. I kiedy Adam Borowski przyszedł do mnie z pomysłem zrobienia filmu o legionach, pomyślałem, że chcę to zrobić z kimś, kogo bardzo lubię jako reżysera. Podpowiadano mi, że to powinien być ktoś, kto już robił kino historyczne. Ja jednak nie chciałem sztampy historyczno-patetycznej. Wolałem artystę, który stworzy dobry film i to się udało.
- powiedział Pawlicki.

Producentami filmu są Maciej Pawlicki i Adam Borowski. Autorami scenariusza Tomasz Łysiak, Dariusz Gajewski, Michał Godzic i Maciej Pawlicki. Reżyseruje Dariusz Gajewski – zdobywca Złotych Lwów na FPFF w Gdyni za film „Warszawa”, zwycięzca scenariuszowego konkursu na film o Powstaniu Warszawskim.  Głównym autorem zdjęć jest Jarosław Szoda („Misja Afganistan”, „Handlarz cudów”, Strażacy”),  a sekwencji szarży pod Rokitną – Arkadiusz Tomiak („Człowiek z magicznym pudełkiem”, „Zaćma”, „Karbala”, „Obława”). Realia epoki z pietyzmem odtwarzają: Magdalena Luterek-Rutkiewicz (kostiumy; „Wołyń”, „Karbala”, „Obława), Anna Dąbrowska (charakteryzacja; „Córki Dancingu”, „Wołyń”, „Mój Nikifor”), Paweł Jarzębski (scenografia; „Kamerdyner”, „Wataha”, „Czas honoru”). Polskim dystrybutorem filmu jest Kino Świat.  Zdjęcia do filmu (łącznie niemal 60 dni) rozpoczęły się w sierpniu 2017 roku i zostały ukończone w kwietniu 2019. Budżet filmu wyniósł 27 milionów złotych. Zdjęcia były realizowane m.in. w Bieszczadach, Cieszynie, Tokarni, Stradowie, okolicach Krakowa, Mrągowa, Węgrowa oraz  Otwocka. Podczas realizacji filmu nie zostało skrzywdzone żadne zwierzę.

Jednym słowem pełne wzruszeń i prawdziwych emocji kino przygodowe w najlepszym wydaniu. Premiera już 20 września.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#premiera #historia #film #Legiony

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Anna Krajkowska
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo