Wielkimi krokami zbliża się moment, na który Polacy – mądry i dumny naród w środku Europy – czekali z utęsknieniem. Już niedługo mistrzostwa Europy! W piłce nożnej! Może nawet pokonamy Grecję. Może wyjdziemy z grupy. Gdyby pozycja polityczna Angeli Merkel była nieco silniejsza, nie można by nawet wykluczyć remisu z Niemcami.
Polska rządzona przez Pierwszego Piłkarza RP czeka na wielkie spełnienie. PP RP odbiera ostatnie meldunki od swoich urodziwych ministrów. Nakazuje powszechną radość oraz wizytuje miejsca swojego triumfu. Nie wszystko jest co prawda ukończone, ale robota wre, zwłaszcza pod czujnym gospodarskim okiem. I nie ma co szukać dziury w całym. Jeśli nie w tej pięciolatce, to w następnej, autostrady zostaną ukończone. Dlatego sypią się nagrody i premie. Nie wiadomo tylko, jakie kary spotkają tych, którzy się nie cieszą. Polska to nie Korea Północna, więc zapewne sankcje sprowadzą się do potępień ze strony redaktorów TVN, "GW" i TOK FM – czyli prób zamknięcia w łagrze tylko symbolicznym. Można też spodziewać się kąśliwego przemówienia premiera, demaskującego psujstwo opozycji ciągle przeszkadzającej w rządzeniu. Wiadomo
– gdyby nie ona, wszystkie plany zostałyby zrealizowane.
Nasze wielkie spełnienie budzi zrozumiałe zainteresowanie sąsiadów. Jeden z czołowych architektów niemieckich Volkwin Marg udzielił w radiu Deutschlandfunk obszernego wywiadu, opowiadając m.in. o tym, jak wybudował nam Stadion Narodowy. Bo przecież stadion ten zaprojektowała niemiecka firma Gerkan, Marg und Partner. A inna niemiecka firma Schlaich Bergermann & Partner była odpowiedzialna za stronę inżynierską inwestycji.
Volkwin Marg jest rodakiem naszego premiera – wprawdzie urodził się w Królewcu, ale w dzieciństwie mieszkał w Gdańsku. Wspominał o polskiej dumie związanej z budową Stadionu Narodowego, cieniach przeszłości oraz o tym, że nowy stadion zbudowano na miejscu i podstawie dawnego Stadionu Dziesięciolecia, do którego budowy użyto gruzów zburzonej Warszawy. Od czasu Veita Stossa i kościoła Mariackiego niewiele więc się zmieniło – nadal musimy importować architektów, budowniczych i specjalistów od wielkich innowacyjnych projektów. A nam pozostaje rola podwykonawcy – ulubiona rola naszego premiera. Choć można także nadmienić, że firma Gerkan, Marg und Partner nie ma chyba ostatnio szczęścia, gdyż zaprojektowane przez nią nowe lotnisko pod Berlinem również nie będzie otwarte na czas.
Projekt o wiele mniej skomplikowany niż stadion – autostrady – budowano po kawałku, bo nie ma w Polsce firm, które byłyby w stanie wykonać dłuższy odcinek, nie mówiąc już o całej autostradzie. A i te krótkie odcinki okazywały się zadaniem ponad siły. Na lodzie pozostali podwykonawcy, którym nie zapłacono za wykonaną pracę. No cóż, tak to już jest w życiu – i w kapitalizmie – że gdy jedni, zaradni, zyskują, to inni, nieudacznicy, muszą tracić. Niestety mnożą się pasożyty nierozumiejące praw gospodarki rynkowej. W znanej audycji radiowej poświęconej problematyce ekonomicznej jeden z polskich menedżerów oburzał się na egoizm emerytów żyjących na cudzy rachunek. Niestety, wielu Polaków nie rozumie, że tak żyć nie wypada, a już bezczelnością jest żyć w ten sposób długo. Sądzą oni, że wypracowują sobie emeryturę, że pieniądze, które co miesiąc wpłacają do ZUS i dalej do OFE, są ich, że emerytura jest owocem ich pracy i że mają do niej prawo. Te nonsensowne wyobrażenia prowadzą do tak oburzających protestów, jak ostatnia demonstracja przed Sejmem. Czy można się dziwić, że musiał zagrzmieć autorytet – Lech Wałęsa, kiedyś przywódca robotniczy, obecnie milioner, domagając się pałowania protestujących? I tylko nie mówcie, że oni stają tam, gdzie stało ZOMO.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...