Caravaggio się ukrywał i tworzył w napięciu lęku eschatologicznego. Tworzył też w poczuciu grzechu i skruchy oraz prośby o przebaczenie. To widoczne jest w jego obrazach bardzo mocno – mówi ks. Witold Kawecki, autor książki „Tajemnice Caravaggia”, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Jedność.
We wstępie do książki napisał Ksiądz, że Caravaggio fascynuje Księdza od ponad 30 lat. Czy to wystarczająco długo, by zbadać jego wszystkie tajemnice?
Sam nie wiem. Nad żadną inną książką się tak długo nie zastanawiałem, a napisałem ich już kilkadziesiąt. Ale te 30 lat to jest pewien początek, kiedy poznałem Caravaggia w Rzymie. Wtedy się z nim zaprzyjaźniłem, zacząłem chodzić po wystawach, studiować go, poznawać ludzi, którzy są specjalistami od Caravaggia. Później postanowiłem obejrzeć te obrazy, których nie ma na terenie Włoch, a są we Francji, w Hiszpanii, Niemczech, Austrii i USA. Caravaggio nie jest aż tak bardzo rozproszony, dlatego udało mi się zobaczyć prawie wszystkie jego obrazy na żywo. Trochę mi to zajęło. Przez te 30 lat miałem czas, aby nad nimi medytować. Caravaggio towarzyszył mi na różnych etapach życia nie tylko po to, by o nim uczyć, lecz także żeby się przed jego obrazami modlić.
Czym zatem Księdza tak urzekł Caravaggio?
Caravaggio zawsze nam się kojarzy z pewną prawdą. Większość malarzy idealizuje, przedstawia formy abstrakcyjne, rozjaśnione, pełne nieba – zwłaszcza w sztuce religijnej. Caravaggio maluje realistycznie do bólu. Maluje tak, jakie jest życie – świętość, grzech, cielesność człowieka. Mówi prawdę. To mnie właśnie urzekało i myślę, że też to przyciąga ludzi. On nie serwuje nam ulepszeń świata. Robi narrację człowieka grzesznego i świętego. Tych świętych ciągnie do nieba, a z nieba ściąga Pana Boga na ziemię.
Który obraz artysty jako pierwszy Księdza zachwycił?
To była „Madonna pielgrzymów” – obraz, który znajduje się w bazylice św. Augustyna w Rzymie, zresztą od czasu, kiedy Caravaggio go namalował i tam powiesił. Można wejść do tego kościoła i pomedytować przy tym obrazie. Płótno wzbudziło entuzjazm w XVI i XVII wieku. Ludzie dyskutowali o tym obrazie na ulicach. Nie tylko intelektualiści czy biskupi, lecz także lud Rzymu go podziwiał – ustawiano się w kolejkach, by zobaczyć to dzieło Caravaggia.
Dlaczego to płótno zrobiło na nich takie wrażenie?
Maryja jest pokazana jako zwiewna, piękna kobieta. To Madonna Loretańska. Ona stoi w drzwiach, trzymając na rękach przepięknego Jezuska. Jest ukazana jako brama. Przed Nimi klęczy dwoje pielgrzymów. Ten obraz zamówiony był do kaplicy na grób Cavalettich. Caravaggio przedstawił Cavalettich jako wieśniaków, pielgrzymów ze spuchniętymi piętami, a oni byli hrabiami. W obliczu śmierci wszyscy są równi – mówi Caravaggio. Ci pielgrzymi są wpatrzeni w Jezusa, są szczęśliwi, że po wędrówce życia spotykają się z Jezusem. Życie jest ukazane jako pielgrzymowanie – pełne znużenia, ale też pełne radości. Caravaggio cudownie ujął tę scenę. Jego obrazy to żywe materiały do filmów hollywoodzkich. Nawet Martin Scorsese stwierdził, że gdyby Caravaggio dziś żył, byłby znakomitym reżyserem.
Wystarczy spojrzeć chociażby na obraz „Niewierny Tomasz” umieszczony na okładce księdza książki. Te postaci, namalowane przed kilkoma wiekami, równie dobrze mogłyby znaleźć się na współczesnej fotografii.
Caravaggio wyprzedził epokę, wyprzedził fotografię, film, wyprzedził Sobór Watykański II i współczesną duchowość. On się urodził za wcześnie, dlatego dziś, po czterech wiekach, jest lepiej rozumiany niż sobie współczesnym. On jest niezwykle aktualny, a ludzie lgną do niego. Ostatnią wystawę jego dzieł w Mediolanie zobaczyło ponad 400 tys. osób. Byłoby więcej, ale już zabrakło biletów, choć wystawę przedłużano nocami. Jest caravaggiomania na świecie. Ja też się w nią wpisuję, co można zauważyć, czytając moją książkę „Tajemnice Caravaggia”.
Co można znaleźć w tym albumie? W oczy rzuca się duża liczba ilustracji.
Są umieszczone wszystkie jego dzieła. Nie ma żadnego obrazu, który byśmy opuścili. To jest vademecum o Caravaggiu. Piszę o jego życiu, twórczości, warsztacie, rewolucjach i aktualności mistrza pędzla. Wszystko w jednym.
Wracając do obrazu z okładki – dlaczego akurat to dzieło się tu znalazło?
To wydawnictwo wybrało, ale nie sposób się z tym wyborem nie zgodzić. Proszę zobaczyć, jak piękna jest fizjonomia tego obrazu. Trzech apostołów i Pan Jezus stanowią krzyż. Piotr to jest Kościół instytucja, Jan to jest Kościół wspólnota, a Tomasz – Kościół pielgrzymujący, pełen wątpliwości. Caravaggio maluje zatem Kościół aktualny, który przeżywa problemy instytucjonalne i niekiedy wspólnotowe, który czasem jest niewierny i zdradza, np. przez pedofilię księży i inne grzechy. Ale on jest ciągle Kościołem Jezusa Chrystusa.
Czyli znów mamy połączenie sacrum i profanum, piękna z czymś trudnym. Czy taki sposób ukazywania tematów mógł wynikać z bardzo burzliwego życia Caravaggia, naznaczonego nawet morderstwem?
Przynajmniej jednym, jeśli nie dwoma. Caravaggia przedstawiano jako kryminalistę, zawadiakę, choć on zabójstwo popełnił niechcący. Miał życie trudne, bolesne. Uciekał przed karą śmierci za bójkę, w wyniku której zginął Tomassoni, i każdy, kto by go schwytał, dostałby sporą nagrodę. Dlatego Caravaggio się ukrywał i tworzył w napięciu lęku eschatologicznego. Tworzył też w poczuciu grzechu i skruchy oraz prośby o przebaczenie. To jest bardzo mocno widoczne w jego obrazach. On balansuje między transcendencją a immanencją, nadprzyrodzonością i przyziemnością. Znakomicie mu to wychodzi. Wystarczy spojrzeć na wizerunek Chrystusa w jego obrazach. Jezus jest cielesny, ale zarazem tak niesamowicie prześwietlony, że widzimy w Nim zmartwychwstałego Pana.
Który z obrazów Caravaggia proponowałby ksiądz do kontemplacji na Wielki Piątek, a który na Niedzielę Wielkanocną?
Na Wielki Piątek obraz najbardziej ceniony przez ludzi w czasach Caravaggia, czyli „Zdjęcie z krzyża”. To jest miniprocesja pogrzebowa, pełna różnych postaci. Obraz robi niezwykłe wrażenie. Z kolei z dziełem na Wielkanoc jest mały problem. Caravaggio wprawdzie namalował zmartwychwstałego Chrystusa, ale obraz ten spłonął w pożarze świątyni na Sycylii. Mamy zatem tylko jego opis. Chrystus nie leciał do nieba, tylko chodził po ziemi, był z ludźmi. Żeby jednak coś zaproponować czytelnikom do rozważania, to polecam trochę przekornie płótno „Śmierć dziewicy”. To cudowny obraz ukazujący śmierć Matki Bożej. On mówi o niebie, które się otwiera przed Maryją, a wcześniej się otwarło przed Jezusem, a jutro się otworzy przed każdym z nas.