Clifford Chance i kagiebiści od remontu Tu-154 » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

"Anioł": piękny jak morderca. RECENZJA

Diabelskie wnętrze i aparycja anioła to jedno z najbardziej niebezpiecznych połączeń. Wokół tej sprzeczności swój nowy film stworzył Luis Ortega, który przeniósł na duży ekran historię seryjnego mordercy nazywanego "Aniołem śmierci". Carlos Robledo Puch zastrzelił w 1971 r. w Buenos Aires jedenaście osób i do dziś odbywa karę dożywocia. "Anioł" wchodzi do polskich kin.

Kadr z filmu "Anioł"
fot. mat.pras.

Lata 70-te, Buenos Aires. Rozgrzane słońcem ulice argentyńskiej stolicy przemierza 17-letni Carlos (w tej roli debiutujący Lorenzo Ferro). Chłopak o nieziemskiej, anielskiej wręcz urodzie, za nic ma wszelkie zasady i nie przepuszcza żadnej okazji, by się zabawić. Jedną z jego ulubionych rozrywek są włamania i kradzieże. Kiedy Caarlos na swojej drodze spotyka charyzmatycznego przestępcę Ramona (Chino Darin), jego mroczna natura objawia pełnię swojej mocy i od tej pory nikt, ani nic nie będzie w stanie jej okiełznać. By osiągnąć swój cel, Carlos nie cofnie się przed niczym, nawet gdy w grze pojawi się najwyższa stawka, jaką jest ludzkie życie. 

Widzowie filmu Luisa Ortegi pod przewrotnym tytułem "Anioł" (nawiązującym do jednego z przezwisk mordercy nazywanego "aniołem śmierci" lub "czarnym aniołem") mogą obserwować historię upadku bohatera, którego pierwowzorem jest odsiadujący dożywocie Carlos Puch. Mężczyzna w 1971 r. w Buenos Aire zabił jedenaście osób. W filmie w przestępcę wciela się debiutujący na dużym ekranie Lorenzo Ferro. I to jego kreacja jest tym, co oprócz energetyzującego soundtracku i pięknych ujęć słonecznej Argentyny w "Aniele" zasługuje na największą uwagę.

Ferro, do złudzenia przypominający Carlosa Pucha w okresie jego młodości, znakomicie zagrał pozbawionego jakichkolwiek hamulców młodocianego socjopatę. Jego blond loki uwodzą w każdym kadrze z udziałem bohatera - niezależnie od tego, czy chłopak właśnie je kolację, czy pędzi ulicą skradzionym skuterem. Zewnętrzne piękno i niewinność wypisana na twarzy sprawiają, że historię Carlosa odbieramy jako szczególnie szokującą: w kinie przywykliśmy już do odstręczających wyglądem zwyrodnialców, ale tym razem piękna i bestia przybrały jedno ciało. 

Poza wspomnianymi mocnymi stronami filmu, jak gra Ferra i malowniczy, okraszony świetną muzyką klimat filmu, "Anioł" to historia bardzo schematyczna i powierzchowna. Nie dowiadujemy się, dlaczego bohater robi, to co robi, co tak naprawdę nim kieruje, ani skąd wzięło się w nim tyle mroku. Wiemy, że jest ładny i zepsuty do szpiku kości, a to trochę za mało, by stworzyć pogłębiony obraz będący choćby zalążkiem psychologicznej diagnozy bohatera. Za dużo tu dosłowności i sięgania po popularne i sprawdzone już rozwiązania, by film mógł na dłużej wyryć się w pamięci. Zwłaszcza, że już za chwilę zostanie przyćmiony historiami innych seryjnych zwyrodnialców - Teda Bundy'ego (w tej roli równie przystojny Zac Efron, przez co twórcom już się zarzuca, że "ocieplają" wizerunek mordercy) w filmie "Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile" i Charlesa Mansona w nowym filmie Quentina Tarantino.

Ocena: 6/10

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Anioł #Carlos Robledo Puch #Carlos #Luis Ortega #Oscar #Argentyna

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Fijołek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo