Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Akwizgran i brexit, czyli co grozi nam wszystkim

2019 rok rozpoczął się w Europie dwoma politycznymi trzęsieniami ziemi. Pierwsze przetoczyło się nad Kanałem Angielskim – przez Europę kontynentalną uparcie zwanym kanałem La Manche – i dotyczyło brexitu. Drugie miało miejsce w jednym z najstarszych miast Europy, w słynnym Akwizgranie, gdzie odnowiono zawarty przed 56 laty Traktat elizejski.

Ciekawe, że o ile pierwsze wydarzenie raczej łączy polityków i ekspertów (poza Wielką Brytanią oczywiście), bo panuje zgodna opinia, że brexit fatalnie wpłynie na gospodarkę i polityczny image Starego Kontynentu, o tyle drugie wydarzenie ekspertów dzieli.

Europoseł Dariusz Rosati (Europejska Partia Ludowa − Platforma Obywatelska) publicznie uznał odnowienie Traktatu elizejskiego za rzecz bardzo pomyślną – mimo że Polska, jako jedyny kraj Trójkąta Weimarskiego, został w nim pominięty. Ja z kolei uznałem, że owe porozumienie tandemu M., czyli kanclerz Merkel i prezydenta Macrona, oznacza wzmocnienie swoistego duopolu w Unii Europejskiej, co w naturalny sposób będzie powodowało dążenia odśrodkowe. Trudno bowiem sobie wyobrazić, aby pozostałe państwa Big Five (Włochy, Hiszpania i Polska) przyjęły ten berlińsko-paryski układ za dobrą monetę.

Ryzyko Londynu, upór Brukseli

Co – o paradoksie! − łączy brexit z jego pośrednim skutkiem, czyli Traktatem elizejskim 2.0? Jakkolwiek obrazoburczo to zabrzmi, mamy tu do czynienia ze skrajnym eu-ronegatywizmem. Nie, nie eurosceptycyzmem, ale właśnie z całkowitą niewiarą w projekt Unii Europejskiej jako wspólnoty blisko 30 państw, w której każde z nich ma poczucie wpływu – proporcjonalnie do swoich aktywów demograficznych i gospodarczych – na politykę całej organizacji.

Londyn, może nawet nieracjonalnie, pokazał, że ma dość bezceremonialnego narzucania mu pomysłów płynących z Brukseli, które nierzadko były realizacją politycznych interesów największych krajów Unii Europejskiej. Z kolei Berlin z Paryżem uznały, że po referendum ws. brexitu należy szarpnąć europejskimi cuglami i wziąć euro-towarzystwo za twarz, bo Unia będzie słabła w oczach, a co gorsza, może przestać być pasem transmisyjnym największych płatników netto.

Porównując dalej te dwa, wydawałoby się, mało porównywalne fakty, czyli brexit i porozumienie z Akwiz­granu, warto pokusić się o tezę, że o ile brexit dla Europejczy-ków (a więc Polaków, Hiszpanów, Włochów, Duńczyków itd.) rodzi niemało negatywnych konsekwencji „na teraz”, w życiu codziennym, o tyle Akwizgran przyniesie je w perspektywie długoterminowej. Minusy brexitu nie mają tylko charakteru geopolitycznego i nie oznaczają wyłącznie wizerunkowej katastrofy dla UE w wymiarze globalnym. Oczywiście można też − poza skazą na wizerunku Unii − dodać istotną dekompozycję polityczną wewnątrz Wspólnot Europejskich, która zachwiać może i pewnie zachwieje spoistością U-27 (jak wspominałem duopol niemiecko-francuski może zaowocować tendencjami odśrodkowymi, a zatem wzrostem fundamentalnego eurosceptycyzmu).

Brexit: geopolityczne szachy i problemy dla obywateli

Brexit będzie też miał daleko idące konsekwencje w życiu codziennym obywateli krajów Unii. Problem jest tym większy, że tak naprawdę trudno oszacować problemy i potencjalne straty dla pana Kowalskiego i jego odpowiednika w Irlandii McFarlanda czy Herr Müllera w Niemczech, bo obywatele wszystkich krajów członkowskich UE – i to wcale nie ci, którzy dopiero przyjadą na Wyspy Brytyjskie, lecz przede wszystkim ci, którzy już tam mieszkają, często od lat – mogą mieć dramatyczne problemy choćby z otrzymaniem emerytury. Ba, nie tylko, także innych świadczeń ubezpieczenia społecznego. Dotyczy to tych, którzy przebywają w innym kraju członkowskim Unii Europejskiej na pobycie czasowym, a przecież olbrzymia większość na przykład Polaków, którzy pracują w Zjednoczonym Królestwie, wcale nie deklarowała pobytu stałego.

Podkreśliłem przed chwilą, że problemy te dotyczą przedstawicieli całej UE-27. Rzecz w tym, że to Polacy są najliczniejszą mniejszością narodową w Wielkiej Brytanii, zatem skala problemów i wyzwań stojących przed naszymi rodakami jest wielokrotnie poważniejsza niż w wypadku innych nacji. Liczba obywateli Rzeczypospolitej na Wyspach przekroczyła milion (faktycznie jest półtora razy większa). Dla porównania, druga co do liczebności mniejszość narodowa na Wyspach, Rumuni, tworzy diasporę aż 2,5 razy mniejszą niż Polacy (411 tys. do przeszło miliona i 20 tys.). Kolejna nacja, Irlandczycy, jest blisko trzy razy mniej liczna niż Polacy (350 tys.). Polacy są mniejszością numer jeden w Szkocji (100 tys. naszych rodaków), Irlandii Północnej (30 tys.) i Walii (niespełna 30 tys.). Ciekawostką jest, że w będącej częścią Wielkiej Brytanii Irlandii Północnej obywateli polskich jest więcej niż… obywateli Irlandii.

Uprzedzę pytania o polskich emerytów – w sytuacji sformalizowanego brexitu naszych obywateli w Wielkiej Brytanii przestanie obowiązywać unijne prawo regulujące wypłatę emerytur między poszczególnymi krajami członkowskimi. Jest to o tyle wygodne, że wystarczy złożenie dokumentacji w momencie przekroczenia wieku emerytalnego. Skądinąd mamy do czynienia z ulicą dwukierunkową: problem będzie dotyczył również tych Polaków, którzy przez lata pracowali na Wyspach Brytyjskich, ale emeryturę zechcą spędzić w Polsce. Po brexicie nie będzie (tak jak dotąd) wypłaty emerytury brytyjskiej i polskiej.

Piszę o tym, aby pokazać, że brexit to nie tylko wielkie szachy geopolityczne, lecz także poważne utrudnienia dla zwykłych ludzi. Dedykuję te słowa tym wszystkim, którzy uważają, że polityka międzynarodowa nie ma wpływu na obywateli.

Duopol Berlina i Paryża przewodnią siłą UE

Gdy czytam w odnowionym Traktacie elizejskim: „oba państwa podejmą współpracę w dziedzinie spraw zagranicznych, obrony, bezpieczeństwa zewnętrznego”, to wiem, że poza jeszcze większą kontrolą nad Europejską Służbą Działań Zew­nętrznych, czyli unijną dyplomacją, w praktyce może to oznaczać, że wspólna europejska polityka obronna może się sprowadzić do skanalizowania zamówień euroarmii dla niemieckiego i francuskiego przemysłu zbrojeniowego. Czy to będzie również oznaczało, że stanowisko Europy wobec USA Trumpa i Iranu ajatollahów będzie dyktowane przez Berlin-Paryż? Jak znam życie – zapewne tak.

O brexicie i porozumieniu z Akwizgranu można by powiedzieć słynnymi słowami rosyjskiego pisarza Mikołaja Gogola: „Stare jeszcze nie umarło, nowe jeszcze się nie narodziło, ale jedno i drugie zagraża żyjącym”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Brexit #Francja #Niemcy #Wielka Brytania

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo