Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

37 lat temu pacyfikowano wrocławskie zakłady pracy

W przeddzień rocznicy wprowadzenia stanu wojennego działacze Solidarności zebrali się przed budynkiem dawnego Dolmelu, gdzie są dwie tablice upamiętniające tamte zdarzenia. Jedna została odsłonięta w 2006 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, druga poświęcona jest przedwcześnie zmarłemu bohaterowi tamtych czasów Piotrowi Bednarzowi - pisze w dzisiejszym Dodatku Dolnośląskim "Gazety Polskiej Codziennie" Janusz Wolniak.

Obchody 37. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego
duw.pl

Przed budynkiem dzisiejszego Dozamelu oprócz związkowców z regionu Dolny Śląsk, na czele z przewodniczącym Kazimierzem Kismą i pocztem sztandarowym, przybyli też wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak, przedstawiciele IPN, Solidarności Walczącej i pobliskich zakładów pracy.  

– To szczególne miejsce. To tutaj bezbronne załogi wrocławskich zakładów pracy stawiały opór gołymi rękami przeciw czołgom. To, co się tutaj działo, jest dla nas przykładem determinacji walczących o godność ludzi pracy

– mówił Kazimierz Kimso, otwierając uroczystość.

Leszek Kończak i Czesław Gębski 37 lat temu w tym zakładzie pracowali. Pamiętają dokładnie tamte przejmujące chwile, kiedy pacyfikowano ich zakład.

– Zostaliśmy otoczeni przez opancerzone pojazdy. Porozbijali nimi ogrodzenie. W poniedziałek 14 grudnia komitet strajkowy podjął decyzję o strajku. Zatrzymaliśmy zakład od 6.30

– wspomina Leszek Kończak.

Czesław Gębski przypomina sobie, jak wchodzili od hali do hali, aż zatrzymali się przy czwartej, bo ktoś im powiedział, że tam jest gaz i mogą ich wysadzić w powietrze. Wtedy pojechali do kolejnych pobliskich zakładów. Widzieli, jak zdobywali Archimedes, FAT i pobliski Pafawag. Ich strajk zakończył się trzeciego dnia. Przed oczamima mają zatrzymanych robotników w stołówce zakładowej.

Przed Dozamelem jest też kapelan senior dolnośląskiej Solidarności ks. Stanisław Pawlaczek. Wprowadzenie stanu wojennego spotkało go we wrocławskim seminarium. Tego dnia miał wraz z klerykami III roku jechać na Jasną Górę. Klerycy obudzili go o 5 rano, mówiąc, że coś niedobrego dzieje się na mieście, że ludzie biegają, że aresztują. W radiu grała tylko muzyka. Miał dylemat, czy jechać. Kiedy wysłuchał przemówienia generała, zdecydował, że pojadą. I tam w Częstochowie, kiedy odprawiał mszę św., przed kazalnicą modlił się prymas Polski kard. Józef Glemp. Po południu szczęśliwie wrócili do Wrocławia.

Ewa Gorzkowska, po 13 grudnia 1981 r. łączniczka RKS „S” Dolny Śląsk, kiedy obudziła się rano, zastanawiała się, czy nie ma zepsutego radia. Dla Ryszarda Łozińskiego, pracownika wrocławskiego ZNTK, tamten mroźny dzień jawi się dzisiaj jak koszmar.

– Poranek 13 grudnia był dla mnie bardzo tragiczny i wstrząsający. Zastanawiałem się, czy robić zapasy żywności, czy szykować do zbrojnej walki. To wojsko na ulicach było dla mnie niczym czarna chmura

– wspomina Ryszard Łoziński.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie Dodatek Dolnośląski

 

#13 grudnia #stan wojenny

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Janusz Wolniak
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo