

"Zatroskany doniesieniami o tragicznych skutkach szalejących w Kalifornii pożarów, które spowodowały śmierć dziesiątek osób, a tysiące pozbawiły dachu nad głową, składam na Pana ręce wyrazy głębokiego i szczerego współczucia. Zapewniam, że w tych trudnych chwilach łączymy się w smutku i modlitwie z najbliższymi wszystkich ofiar i poszkodowanych"
- napisał prezydent w depeszy kondolencyjnej skierowanej do prezydenta USA Donalda Trumpa.
"W obliczu kontynuacji walki z żywiołem wszystkim zaangażowanym w ratowanie życia i dobytku składam życzenia sił i wytrwałości" - czytamy w depeszy opublikowanej na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta.
Kilka tysięcy amerykańskich strażaków walczyło we wtorek z gigantycznymi pożarami lasów w Kalifornii. Ekipy poszukiwawcze starały się odnaleźć ciała potencjalnych ofiar ognia, których dotąd jest co najmniej 50 - poinformowały w środę lokalne władze.
Na północy stanu ogień strawił 50,6 tys. hektarów i został opanowany na zaledwie 35 proc. terenu - twierdzili we wtorek kalifornijscy strażacy. Według ich danych od minionego czwartku żywioł zniszczył ponad 6500 domów i 260 firm. Ogień szalał też na obszarze niemal 40 tys. hektarów na południu Kalifornii. W całym stanie ponad 300 tys. osób musiało opuścić swoje domy.
Chociaż tysiące osób ewakuowanych w południowej Kalifornii wróciły już do domów, zagrożenie, jakie niesie żywioł, jest wciąż niezażegnane - twierdzą miejscowe władze. Zaznaczają jednak, że strażacy zdołają więcej zrobić, gdy zelżeje Santa Ana (silny wiatr północno-wschodni w południowej Kalifornii), co zdaniem meteorologów nastąpi w środę i w czwartek.
Łączone ze zmianami klimatycznymi wyższe temperatury i oddawanie kolejnych terenów leśnych pod zabudowę mieszkaniową sprawiły, że sezonowe pożary terenów dzikich w Kalifornii przybrały na sile, a przy tym rozpoczynają się wcześniej i trwają dłużej.

Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze

