

„»Gdy staliśmy sporą grupą, wraz z prezydentem miasta, pod pomnikiem na katowickim Rynku, już w szyku do składania kwiatów, wyszedł hajlujący młody człowiek i po przekątnej poszedł do harcerzy przygotowanych do zmiany warty. Wtedy jeden z młodych druhów spontanicznie go spoliczkował. Czyli znów harcerze bronią katowickiego Rynku«. Komentatorzy tego incydentu nie mieli wątpliwości, że policzek w obronie narodowych imponderabiliów należał się prowokatorowi”. Przypominam tę sytuację, aby wszystkie gorące głowy głośno i publicznie krytykujące Dominikę Arendt–Wittchen po tym, jak spoliczkowała wrzeszczącą na kombatantów „Rudą z KOD”, poszły po rozum do głowy. Pani Dominika podała się do dymisji, natomiast rozwrzeszczany motłoch pewny swojej bezkarności nadal agresywnie zakłóca spotkania. To jest zasadnicza różnica kulturowa i współczuję wszystkim, którzy tego nie widzą.

Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze
