Oficjalna wizyta prezydenta Polski w USA 18 września kończy dywagacje na temat stanu relacji polsko-amerykańskich. Już wiadomo, że z trzech ważnych dla Amerykanów i zasadniczych dla nas kwestii na pewno będą poruszone dwie: wzmocnienie obecności wojskowej Amerykanów w Polsce i wsparcie dla Trójmorza.
To bardzo optymistyczne wieści. Może uda się dołożyć do tego jeszcze jakieś deklaracje o negatywnym stanowisku USA do projektu Nord Stream 2. Walorem jest też kalendarzowa bliskość wizyty i rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Jeśli ten wątek z historii Polski przebije się w komentarzach i zostanie pokazane znaczenie tego faktu sprzed stu lat dla dalszych dziejów Europy, stanie się to bardzo pozytywną promocją Polski. Rachunek korzyści z wizyty jest obopólny. Ze spotkania skorzysta również Donald Trump. W listopadzie są wybory uzupełniające do Kongresu USA, a jako że helsińskie spotkanie z Władimirem Putinem wyraźnie Trumpowi zaszkodziło, wyjście naprzeciw Polsce jest ewidentnym demonstrowaniem twardości wobec Rosji. Leży to w interesie Trumpa i republikanów, bo utrata większości w Kongresie zablokuje finansowanie wielu działań jego administracji.