

To takie bajanie dla niekumatych, bo przecież ludzi z umiejętnościami i chęciami jest mnóstwo, a po trzech latach rządów Zjednoczonej Prawicy ten argument brzmi cokolwiek nieprzekonująco, by nie rzec żenująco. Dziś jednak o innej ławce, symbolu. To błękitna ławeczka, którą targają za Rafałem Trzaskowskim po Warszawie jego przyboczni. Trzaskowski za każdym razem zasiada na niej, oczekując na mieszkańców stolicy, którzy chcieliby z nim porozmawiać. Wychodzi różnie. Ostatnio z braku chętnych na tête-à-tête z kandydatem na włodarza stolicy niedawny poseł z Krakowa zadowolił się rozmową z działaczem PO, co ochoczo kręciły kamery jednej ze stacji komercyjnych. Pech chciał, że był tam też jeden z internautów, który całość nagrał, póki nie przepędzono go za „utrudnianie” (czyli chęć krytycznego uwiecznienia tej łapanki). Jak widać, po drugiej stronie ławkę mają jeszcze krótszą, ale niech nas to nie pociesza.

