Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dziennikarstwo dziś i jutro

Ileż to już tekstów wypisano na temat kondycji mediów w czasach tzw. postprawdy, kiedy wielość narracji przysłania rzeczywisty obraz wydarzeń? Kiedy na rzetelną informacje nakładają się partykularne interesy polityczne lub relacje biznesowe czy zwyczajna presja newsa. M.in. o tym dyskutowało w Warszawie grono dziennikarzy z całego świata.

\\ Kiedy jesteśmy na wojnie, nie da się uzyskiwać informacji z dwóch stron. Na dziennikarzu spoczywa jednak odpowiedzialność za weryfikację swoich danych i ich rzetelne podanie – powiedział Paweł Bobołowicz, a następnie w stanowczy sposób zaprotestował na słowa rosyjskiego dziennikarza z RIA Novosti, który przekonywał, że sytuacja w mediach w Rosji jest taka sama jak w Polsce. \\

Rola dziennikarzy we współczesnym świecie nowych technologii, problem fake newsów, relacje mediów z polityką oraz zmieniający się model przekazu informacji – o tym przez dwa dni dyskutowano podczas międzynarodowej konferencji „Media jako służba publiczna”, zorganizowanej przez Fundację Solidarności Dziennikarskiej wraz z International Communications Forum (ICF) i Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej. Wzięło w niej udział kilkudziesięciu dziennikarzy m.in. z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Indii, RPA, Libanu, Ukrainy, Rosji.

Obraz Polski na świecie

Dziennikarze z całego świata mogli także dyskutować na temat kondycji mediów w Polsce. Dość powiedzieć, że z ich wypowiedzi jasno można było wywnioskować, że na co dzień przynajmniej posiłkują się tym, co na temat sytuacji w Polsce piszą liberalne media na zachodzie Europy. Było to słychać m.in. podczas dyskusji, kiedy dziennikarz z Pulitzer Center Tom Hundley stwierdził, że rząd w Polsce ma chrapkę na to, by podporządkować sobie media publiczne. Zareagował na to Paweł Lisicki („Do Rzeczy”), który przypomniał, że zmiana władzy nie wpłynęła zasadniczo na strukturę mediów w Polsce – większość mediów prywatnych w Polsce reprezentuje wartości lewicowo-liberalne i jest antyrządowa.

– Kontrola TVP przez rządzących to nic nowego, przed wyborami też tak było – mówił Lisicki. Z kolei publicystka „Sieci” Aleksandra Rybińska zwróciła uwagę, że niepochlebny obraz Polski na świecie ma przyczynę m.in. w niechlujstwie i lenistwie. – Wszyscy wszystkich kopiują. Do tych powielanych informacji o Polsce przykleja się tylko etykietki: nacjonalistyczny, katolicki, ultraprawicowy – mówiła Rybińska. Trudno nie odnieść wrażenie, że ma to również związek z tym, że Polska po 2015 r. weszła w rolę chłopca do bicia, sprzeciwiając się zastanemu stanowi rzeczy, w tym pogłębiającej się erozji w Unii Europejskiej, i z powodu jednoczesnego zadeklarowania głębokich reform.

O tym, jak wygląda rzeczywistość w Polsce, mówił podczas drugiego dnia konferencji Wojciech Surmacz, prezes Polskiej Agencji Prasowej. – Nigdy z wolnością mediów nie było w Polsce tak dobrze jak teraz. Mówię to zarówno z perspektywy pracy w mediach zagranicznych, jak i w polskich mediach prywatnych i publicznych – mówił.

Prezes PAP zwrócił uwagę na genezę powstania w Polsce wielkich koncernów mediowych oraz to, jak wyglądała ich dominacja na rynku. – Gdy komunizm upadł i zawitały do Polski zachodnie koncerny, na naszym rynku zaczęły równocześnie powstawać koncerny nomenklaturowe – powiązane z komunistami albo wprost komunistyczne. Dopiero dziś ten impas jest przełamywany. Do takiego przesilenia doszło w latach 2007–2015 – mówił Surmacz. – Partie PO i PSL określały się jako liberalne, jednak takich problemów jak w czasach rządów owych partii z wolnością słowa nie było nigdy. Przed tym okresem pracowałem w wydawnictwie szwedzkim, potem w niemieckim. Przez 10 lat pracy w „Pulsie Biznesu” spadł mi tylko jeden tekst. Przez rok w „Newsweeku” nie opublikowano mi 50. W mediach publicznych nie było tego problemu – dodał.

Z tym, że wolność słowa w Polsce nie jest zagrożona, zgodził się także Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – Wolność słowa w Polsce istnieje, mogę to zaręczyć swoją działalnością zawodową. Funkcjonuję w środowisku politycznym, staram się utrzymywać z nimi kontakt, ale nie jestem pod permanentną presją tak, jak byłem na początku lat 90. jako redaktor telewizji publicznej. Na biurku miałem szary telefon, który bezpośrednio łączył mnie z kancelarią premiera, i zdarzało mi się ten telefon odbierać i słyszeć: – Czyście powariowali, co wy puszczacie – to był rok 1992–1993 – mówił Chrabota.

Kłamstwa i przemilczanie

Nie zabrakło także diagnozy tego, skąd wziął się taki obraz Polski na Zachodzie. – W 2015 lub 2016 r. rozmawiałem z panią Annabelle Chapman, dziennikarką i autorką raportu Freedom House, z którego wynikało, że jeśli chodzi o wolność mediów, to Polska jest w okolicach krajów, gdzie zabijani są dziennikarze – mówił Wiktor Świetlik, dyrektor Programu Trzeciego Polskiego Radia, b. szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Z owego raportu wynika również, że w 2017 r. demokracja na świecie przechodziła najpoważniejszy kryzys od ponad dekady. Świetlik zwrócił uwagę na to, jak wyglądała owa „rozmowa” z autorką pseudoraportu. – Mówiłem, że organizacje broniące praw człowieka nie reagowały na działania służb specjalnych w „Rzeczpospolitej” czy wtargnięcie przez owe służby do tygodnika „Wprost” lub wymienienie redaktora naczelnego dziennika „Fakt”, co otarło się nawet o Angelę Merkel. Opowiedziałem o tym, powiedziałem też, że teraz takich rzeczy nie widzę. To nie pasowało do tezy. W raporcie nie znalazło się nic. Nawet odniesienia, nawet polemiki – mówił Świetlik.

Przeciwko hipokryzji

Interesujący był także panel dotyczący roli mediów w czasie konfliktu. Paweł Bobołowicz, znany z łamów „Gazety Polskiej” dziennikarz i korespondent Radia Wnet, mówił, że nie sposób być obiektywnym podczas relacjonowania konfliktu. To zdanie wzbudziło żywą reakcję zgromadzonych. Bobołowicz przekonywał, że górę w takich przypadkach musi wziąć rzetelność. – Kiedy jesteśmy na wojnie, nie da się uzyskiwać informacji z dwóch stron. Na dziennikarzu spoczywa jednak odpowiedzialność za weryfikację swoich danych i ich rzetelne podanie.

Bobołowicz w stanowczy sposób odniósł się także do rosyjskiego dziennikarza z RIA Novosti, który przekonywał, że sytuacja w mediach w Rosji jest taka sama jak w Polsce:

– W tym momencie 21 osób, w tym dziennikarze ukraińscy, siedzą w łagrach, mają wyroki po 22 lata. Wobec innych toczy się śledztwo. To samo tyczy się Tatarów krymskich wepchniętych do więzienia, w tym dziennikarzy stacji ATR, zakazanej na okupowanym Krymie; zatrzymano też korespondenta agencji Ukrinform i skazano go na 12 lat więzienia pod zarzutem szpiegostwa – tak to wygląda. Jeśli w Rosji jest wolna dyskusja, to w więzieniach, pomiędzy tymi ludźmi. Nie możemy pozwalać na taką hipokryzję – stwierdził.

Już po oddaniu tekstu do druku odbyły się kolejne panele dyskusyjne, m.in. „Media jako sposób zrozumienia »innego«” oraz „Dziennikarstwo i wartości duchowe”.
 

 



Źródło:

 

#wolność mediów #wolność słowa #media

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Moduł komentarzy jest w trakcie przebudowy.
Wojciech Mucha
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo