Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

"Twarz" Szumowskiej: wiele szumu o nic. RECENZJA

Nic tak dobrze nie sprzedaje się na Zachodzie jak Polak-ksenofob. Wie o tym dobrze Małgorzata Szumowska, która w „Twarzy” kpi z polskich przywar i stawia znak równości między prowincją i zacofaniem. Nic dziwnego więc, że film spodobał się na Berlinale. Przesadą jednak byłoby nazwać go antypolskim, bo banalizacja fabuły sięga takiego poziomu, że trudno tę społeczną quasi-diagnozę traktować poważnie. "Twarz" od dziś w kinach

Kadr z filmu "Twarz"
fot. Kino Świat/ mat.pras.

Sprawdzona formuła decydująca o sukcesie na festiwalach filmowych jest prosta: należy obśmiać własny kraj, wytykając rodakom najgorsze cechy i kompleksy. Polscy twórcy chętnie korzystają z tego przepisu – od starego wygi Smarzowskiego i jego głośnego „Wesela” po niedawnego debiutanta Domalewskiego, którego „Cicha Noc” wygrała w Gdyni i rozbiła bank z Orłami (Polskimi Nagrodami Filmowymi). Małgorzata Szumowska również sięga po tę sprawdzoną konwencję i w „Twarzy” punktuje polskie „zacofanie” i ksenofobię. Czyni to jednak w tak banalny i bazujący na najbardziej powszechnych stereotypach sposób, że trudno jej diagnozę traktować poważnie.

O ile skrajny realizm i dosadność przekazu twórcy „Wesela” kazały pochylić się głębiej nad kondycją naszego społeczeństwa, a znakomite cyzelowanie emocji i pełne szacunku podejście Piotra Domalewskiego do bohaterów „Cichej nocy” ściskały za gardło i serce naraz, o tyle „Twarz” jest raczej - być może niezgodnie z intencją reżyserki - hardcore’ową szopką stawiającą raczej na rozrywkę niż poważne dywagacje nad stanem ludzkości zamieszkującej kraj nad Wisłą. 

Kiedy pracujący przy monumentalnej figurze Chrystusa Jacek (Mateusz Kościukiewicz) ulega wypadkowi, lekarze dokonują pionierskiej operacji przeszczepienia twarzy. Po powrocie mężczyzny do rodzinnej miejscowości okazuje się, że reakcja jej mieszkańców rzuca cień na szczęśliwy finał groźnego incydentu: Jacek staje się czymś w rodzaju makabrycznej lokalnej atrakcji. Dodatkowo z zrywa z nim narzeczona (Małgorzata Gorol), a jego własna matka boi się nowej twarzy syna i zaleca... egzorcyzmy (i to jest właściwie jedyny moment, który jakoś mnie negatywnie poruszył - gdy skomplikowaną rzeczywistość duchową sprowadzono do poziomu zwykłego kabaretu, ale rozumiem, że z perspektywy laika może być to bardzo wdzięczny do żartów temat). Jedynymi osobami, które są w stanie zaakceptować nowy wygląd Jacka są jego wiekowy dziadek i siostra (znakomita rola Agnieszki Podsiadlik), która wspiera go od początku do końca, usiłując na nowo brata „przywrócić” do społeczeństwa.

Historia Jacka to jednak jedynie pretekst do oddania serii ciosów, za pomocą których Szumowska wprost kpi z polskich stereotypów. Jest scena obśmiewająca Polaków rzucających się na promocję w supermarkecie (ten, kto się nie zaśmiał, niech pierwszy rzuci kamieniem!), rasistowskie żarty przy wigilijnym stole, na którym oczywiście gości alkohol i nachalny ksiądz dopytujący w konfesjonale o szczegóły życia intymnego. Słowem – nic nowego, to wszystko już w polskim kinie było. Poza samą, luźno inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami historią głównego bohatera, Szumowska nie pokazuje niczego nowego. Przeciwnie – stawia na rażący, przejaskrawiony banał, który zamiast wzbudzać refleksję, ma raczej na celu rozbawienie widza, i to się jej udaje. Po zdjęciu z „Twarzy” kliszy pt. „Och! Szumowska szkaluje Polaków!”, otrzymujemy całkiem zabawny pastisz o tzw. Polsce B, na który warto spojrzeć z dystansem. 

Celnie całą sprawę skomentował zresztą szef Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Polskiej”:

Festiwal w Berlinie jest wydarzeniem, po którym oczekuje się krytycznej analizy poszczególnych społeczeństw. Te filmy, które udało mi się obejrzeć w konkursie, były właśnie takimi produkcjami. Filmy tam pokazywane uderzały w społeczeństwa. Przejaskrawione spojrzenie na dany problem, na daną społeczność, może denerwować i irytować – zwłaszcza że odbieramy to jako wizytówkę na świecie – ale cóż, widocznie takie jest zapotrzebowanie

- mówił Śmigulski.

Trudno się z nim nie zgodzić i parafrazując słynną już wypowiedź jednej pań minister, można by rzec: „Sorry, takie mamy zapotrzebowanie”. Można się z tego powodu obrażać i na siłę szukać sensacji, a można też wypuścić trochę pary i nieźle się, oglądając „Twarz”, zabawić. Ostateczną decyzję pozostawiam czytelnikom i widzom.

Magdalena Fijołek

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#twarz #Małgorzata Szumowska #Berlinale #Srebrny Niedźwiedź

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Fijołek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo