Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Byleby zaciągnąć Rosjan do urn

W państwie takim jak Rosja, którego system w politologii nazywa się czasem „demokraturą”, czyli hybrydą dyktatury z pozorami demokracji, wybory mają inny sens i cel niż w normalnej demokracji.

W zaplanowanych na marzec wyborach prezydenckich w Rosji nie chodzi o wyłonienie zwycięzcy ani nawet o jakiś rodzaj rywalizacji między kandydatami. Zwycięzca jest już znany, a jedyny, który mógłby dodać wyborom nieco emocji, Aleksiej Nawalny, nie został dopuszczony do startu. Chodzi o odnowienie Putinowi legitymacji do rządzenia. Równie ważna jak oficjalny wynik wyborów jest frekwencja. Daje ona pojęcie o rzeczywistej skali poparcia, jak i możliwości mobilizacji struktur państwowych. Wysoka oznaczałaby, że system ma moc i „się restartuje”. Problem w tym, że dziś w Rosji nawet w struktury władzy wkradły się, w najlepszym razie, zastój i znudzenie. Niektóre sondaże mówią, że nawet połowa Rosjan nie chce głosować. Jeśli nie uda się ich zmobilizować prośbą lub groźbą, władza może wygrać przy kompromitująco dla niej niskiej frekwencji. I to właśnie od frekwencji zależy, co w najbliższych latach będzie się działo w Rosji.

 

 

 



 

#Rosja #wybory

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marcin Herman
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo