Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Rewolucja Kaczyńskiego, czyli za i przeciw

Czy dojdzie do zmiany premiera? To pytanie zadają sobie miliony Polaków. Dyskusja o zmianach w rządzie ciągnie się jak telenowela i irytuje nie tylko ministrów, zmęczonych pytaniami o ich przyszłość, ale też część prawicowego elektoratu. Czas przeciąć te spekulacje.

Często można się spotkać z opinią, że to totalna opozycja wymyśliła temat rekonstrukcji rządu, bo nie ma nic do zaproponowania. Nic bardziej mylnego. To premier Beata Szydło jako pierwsza powiedziała o dogłębnych, strukturalnych zmianach w swoim gabinecie. Później temat rozwinęli publicyści, którzy sporo dowiadywali się przecież nie od polityków opozycji, pozbawionych jakiegokolwiek dostępu do tego typu informacji, lecz od osób z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.

Co za dużo…
Dziś można już jednak postawić tezę, że obóz rządzący przesadził z budowaniem napięcia wokół rekonstrukcji rządu, powtarzanymi zapowiedziami i podawaniem kolejnych dat. Wszyscy dziennikarze od tygodni, niezależnie od tytułów prasowych i poglądów, pytają „kiedy?”. Na początku, po ogłoszeniu zapowiedzi zmian w rządzie, miało to być na przełomie września i października. Politycy koalicji mówili, że minie kilka tygodni, nim zostaną ogłoszone nazwiska i plany. Następnie miał to być listopad, a z ostatnich komunikatów wynika, że poczekamy aż do grudnia. Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński poważnie rozważa zastąpienie Beaty Szydło na stanowisku premiera. I to właśnie ta decyzja może opóźniać najważniejszy moment w obecnej kadencji, a nie przekształcenia w resortach.

Według publicysty Piotra Zaremby ten temat miał się pojawić również podczas ostatniego spotkania prezesa PiS-u z prezydentem. Jarosław Kaczyński analizował punkt po punkcie poprawki PiS-u do projektów o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, ale rozmowę z Andrzejem Dudą rozpoczął od sprawy rekonstrukcji rządu i sugestii bez rozwinięcia o przejęciu sterów władzy. Obecnie, jak pisze Zaremba w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, Kaczyński rozważa „za” i „przeciw”, również pod kątem swojego wieku i zdrowia. Kondycja ma przecież niebagatelnie znaczenie w ferworze pracy na najważniejszym decyzyjnie stanowisku w Polsce.

Doniesienia dotyczące najważniejszego elementu rekonstrukcji potwierdzają również Michał i Jacek Karnowscy. Redaktorzy tygodnika „Sieci Prawdy” tłumaczą stanowisko partii rządzącej w taki oto sposób: rząd Beaty Szydło ma sporo sukcesów, spełnia obietnice wyborcze, ale brakuje mu paliwa na drugi półmetek funkcjonowania. Problem leży nie tylko w wymianie poszczególnych ministrów, ale frontalnej idei, którą mógłby uosabiać tylko prezes ­PiS-u. Nie można zapominać o napięciach wewnątrz rządu, o ewentualnych sporach między ministrami Elżbietą Rafalską a Mateuszem Morawieckim choćby w kwestii „małego” ZUS-u dla mikrofirm, napięciach Morawieckiego z premier Szydło czy też między minister cyfryzacji Anną Streżyńską a szefami MON-u i MSWiA: Antonim Macierewiczem i Mariuszem Błaszczakiem o zakres kompetencji nad cyberbezpieczeństwem. Ten ostatni, głębszy konflikt może całkowicie przeciąć likwidacja resortu cyfryzacji, wobec czego wielu fachowców ma wątpliwości.

Doniesienia o rozważaniu grona decyzyjnego PiS-u komentował Tomasz Sakiewicz. – Pomysł zmiany na stanowisku premiera wiąże się z chęcią wzmocnienia ośrodka władzy w rządzie, aby zintensyfikować politykę wewnętrzną i przede wszystkim zagraniczną. O strategii międzynarodowej mówił Jarosław Kaczyński, wspominając o budowie Międzymorza i zacieśnianiu sojuszu z USA. Trzeba zwrócić uwagę na to, że Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się stworzyć listę kilku potencjalnych premierów, wśród nich jest oczywiście Beata Szydło, która nawet gdyby teraz oddała władzę, w przyszłości prawdopodobnie nie pozostawałaby bez szans na to stanowisko – powiedział redaktor naczelny „Codziennej” w rozmowie z portalem Niezależna.pl.

Premier Szydło się nie zużyła
To wszystko prawda. Można zaryzykować stwierdzenie, że Jarosław Kaczyński jest najwybitniejszym politykiem w polskim parlamencie. Nie tylko z powodu wieloletniej kariery politycznej, ale z także z powodu bezprecedensowego, podwójnego zwycięstwa PiS-u przed dwoma laty. Skazywany przez kilka ładnych lat na porażkę, sprytnie odsunął się na boczny tor w kampanii, postawił na pozytywny program i zgarnął wszystko. Nikt czegoś takiego po 1989 r. nie dokonał. Należy jednak przemyśleć pytanie: czy z punktu widzenia interesów PiS-u zmiana na stanowisku premiera jest potrzebna?

Beata Szydło cieszy się świetnymi wynikami w sondażach. Odkąd dzierży władzę, jest druga, po Andrzeju Dudzie, jeśli chodzi o poziom zaufania społecznego. Nie można poza tym uciec od uwagi, że z jakiegoś powodu to na nią i na obecnego prezydenta postawił Jarosław Kaczyński. Ten powód wynika być może z przeczucia wspartego opiniami, z których wynikało, że większość wyborców, niekoniecznie popierających tylko PiS, wolałaby kogoś innego na stanowisku premiera. Jeśli Kaczyński zostanie premierem, to drugi raz fortelu z kampanii parlamentarnej już nie użyje. A to może mieć wpływ na ostateczny wynik wyborczy.

Piotr Lisiewicz w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej” twierdzi, że opozycji nie udało się przekonać społeczeństwa do tezy, jakoby „prezes PiS-u pociągał za wszystkie sznurki w krajowej polityce, a reszta polityków odgrywała rolę jego bezwolnych marionetek”. Zdaniem publicysty efekt był odwrotny od zamierzonego – spora grupa wyborców zaczęła utożsamiać program 500+ czy politykę migracyjną nie tylko z sukcesem rządu, ale właśnie Kaczyńskiego. Na silną pozycję prezesa PiS-u zapracowała również opozycja. Dziś nie jest pewne, czy straszak w postaci „premiera – sami wiecie kogo” będzie skuteczny w 2019 r. Ewentualne kierowanie pracami rządu prezes Kaczyński może zakończyć przecież kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Kolejny premier byłby naturalnym kandydatem na szefa gabinetu już po zwycięskich wyborach.

Z tylnego siedzenia na fotel premiera
Nie bez znaczenia jednak wydaje się to, że wyborcy po prostu przyzwyczaili się do Beaty Szydło. Jeden z pracowników rządu stwierdza: – Kiedy pojechaliśmy niedawno z wizytą, wszyscy podchodzili do pani premier i pytali o ewentualną zmianę na tym stanowisku. „My PiS popieramy, ale panią też, nie wyobrażamy sobie rządu bez pani” – jak słyszę, takich głosów było naprawdę sporo. Jednocześnie w otoczeniu premier Szydło panowało kilka tygodni temu przekonanie, że cała wrzawa to jedynie dziennikarskie spekulacje i plotki. Inna rzecz, że gdyby Szydło odeszła na inne, zapewne odpowiadające pozycji byłego premiera stanowisko, mogłaby w odpowiednim momencie wrócić do gry. Posiadanie takiego asa w rękawie to także niewątpliwy atut.

Z punktu widzenia sprawności decyzyjnej Kancelarii Premiera taka zmiana byłaby jak najbardziej pożądana. Wreszcie ucięłaby wszelkie plotki o sterowaniu rządem z tylnego siedzenia i konsultowaniu strategicznych decyzji. Przeważnie to szef partii, która wygrała wybory, bierze na siebie odpowiedzialność rządzenia. Kaczyński byłby twardy w rozwiązywaniu konfliktów. Ostatnio pojawiła się pogłoska, jakoby Beata Szydło była brana pod uwagę jako kandydat do walki wyborczej o Warszawę. Z pewnością kapitał doświadczenia, jaki zdobyła na stanowisku premiera, jak i ten ludzki w postaci sporego poparcia, mógłby przybliżyć PiS do detronizacji PO w stolicy. W obozie rządowym sondowane są również szanse Patryka Jakiego i Stanisława Karczewskiego. O tym, jak to wreszcie wszystko się poukłada, dowiemy się (miejmy nadzieję) już w grudniu.

 



 

#polityka #rekonstrukcja rządu #PiS

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo