Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Niespotykanie spokojny naród

Żona mojego znajomego Hindusa – mieszkają w New Delhi – jest w ósmym miesiącu ciąży. Zapytałem, czy już wiedzą, czy to syn, czy córka.

Żona mojego znajomego Hindusa – mieszkają w New Delhi – jest w ósmym miesiącu ciąży. Zapytałem, czy już wiedzą, czy to syn, czy córka. Odpowiedział, że sprawdzanie płci dziecka przed jego narodzeniem jest w Indiach zabronione. Przy okazji dowiedziałem się, że w jego ojczyźnie płaci się większe podatki, jeśli urodzi się syn, a mniejsze, gdy urodzi się córka. Zrewanżowałem się informacją, że w Polsce, obojętnie od płci, wszyscy płacą wyższe podatki, choć rząd obiecywał, że je obniży. Śniady Hindus uśmiechnął się tylko w odpowiedzi, bo w swojej ojczyźnie różne numery widział, łącznie z wielkimi demonstracjami antykorupcyjnymi. Tam bowiem korupcja jest duża – są więc i demonstracje przeciw niej. U nas korupcja też jest duża (bardzo zmalała w latach 2005–2007, potem nastąpił radosny powrót do źródeł), ale demonstracji nie ma. Polacy to bowiem bardzo spokojny naród. Jeśli np. Włosi czy Francuzi są wkurzeni, wychodzą na ulice swoich stolic, czasem w liczbie miliona, czasem „tylko” kilkuset tysięcy. Wiem, co mówię, bom osobiście uczestniczył w milionowej demonstracji w Rzymie, zorganizowanej przez prawicę protestującą przeciwko pierwszemu w historii republiki włoskiej rządowi komunistycznego premiera Massimo D’Alema. My natomiast klniemy na władzę w żywy kamień, szydzimy z niej, ale na ulicę to nie wyjdziemy. Podniecenie, jakie powstało w opozycyjnych elitach, gdy Solidarność parę miesięcy temu wyprowadziła (a raczej przywiozła) na ulice Warszawy 80 tys. ludzi, było trochę zabawne. Oczywiście, ta niechęć do ulicznego okazywania swoich politycznych sympatii czy antypatii, w przeciwieństwie do narodów Europy Południowej, nie jest znakiem czasu współczesnego, ale niestety wynika raczej z charakteru narodowego Polaków. To przecież u nas, w Polszcze, przed pięcioma wiekami ówczesny poeta Szymon Szymonowic z aprobatą pisał: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna”. Trzy wieki później kolejny poeta i zarazem wieszcz Zygmunt Krasiński miał ironicznie rozważać, dlaczego w Polsce nie było wojen religijnych. Czy to z powodu wielkiej tolerancji Polaków? Nie – zaprzeczał Krasiński – tylko dlatego, że się po prostu Polakom nie chciało walczyć z heretykami (i odwrotnie), co z zapałem i ogniem w oczach czynili nasi bliżsi i dalsi sąsiedzi, także pragmatyczni i racjonalni Niemcy.

Jesteśmy więc niestety skrajnie spokojnym narodem. Nie wiadomo, co trzeba zrobić, aby Sarmatów rzeczywiście rozzłościć. Nawet gdy jakiś debil niszczy Biblię, co w wierzącym narodzie powinno wywołać istną burzę. Tymczasem protesty są umiarkowane, choć olbrzymia większość społeczeństwa stuka się w głowę z obrzydzeniem: „cóż za szmaciarz!”. Gdybyśmy byli społeczeństwem muzułmańskim, a nie chrześcijańskim, setki tysięcy Polaków po wyjściu z meczetów zrobiłoby taką uliczną jazdę po bandzie, łącznie np. z podpaleniem gmachu TVP, żeby do końca świata nikt takiego patafiana w żadnych mediach w naszym kraju nie zatrudnił. No, ale my nie wierzymy w Allaha, a więc ze słowiańskim spokojem znosimy upokorzenia.
  

 



Źródło:

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo