Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Bajka o establishmencie i dobra zmiana w USA

Amerykański Andrzej Lepper wygrywa wybory dzięki populistycznym hasłom, które są tak skuteczne, że oddziałują nie tylko na społeczeństwo w USA, ale nawet w Polsce.

Amerykański Andrzej Lepper wygrywa wybory dzięki populistycznym hasłom, które są tak skuteczne, że oddziałują nie tylko na społeczeństwo w USA, ale nawet w Polsce. Codzienna polityka zaczyna się od niepokojących decyzji personalnych.

W dyskusji na temat sukcesu Donalda Trumpa jego zwolennicy w Polsce jako koronnego argumentu używają faktu, że zwyciężył on z establishmentem niczym prezydent Andrzej Duda w wyborach prezydenckich z 2015 r. To analogia fałszywa i krzywdząca dla naszego przywódcy.

Po pierwsze, Donald Trump jest przedstawicielem establishmentu, który miał wpływ na media i politykę USA od kilkudziesięciu lat, wspierając obie główne partie polityczne. Jest także ikoną popkultury pojawiającą się w kabaretach, kreskówkach i filmach. To przedstawiciel amerykańskich elit, który wykorzystał nastroje populistyczne, by wmówić rodakom, że jest obrońcą każdego Johna Smitha przed mitycznym establishmentem.

Po drugie, establishment to pojęcie bardzo pojemne, które jest rozumiane na wiele sposobów. Można mówić o administracji, czyli ekipie rządzącej, która jest establishmentem, bo została wyłoniona w wyborach demokratycznych. Można także określić tym mianem beneficjentów pieniędzy podatnika, którzy dostali mandat do prowadzenia biznesu zwanego państwem i należy ich z tego rozliczać. Najbardziej populistyczna definicja establishmentu to ludzie u koryta, czyli pasożytujący na podatniku.

Słabość tej definicji wychodzi na jaw, kiedy spróbujemy porównywać sytuację na scenie politycznej w USA i w Polsce. O ile w Stanach elity, także te reprezentowane przez Hillary Clinton, od dwóch stuleci wyłaniane są w wyborach demokratycznych, o tyle w historii Polski były one wielokrotnie formatowane. W III Rzeczypospolitej zostały przedefiniowane na mocy porozumień Okrągłego Stołu. Obecnie przeciwko polskiemu obozowi zmian występuje Komitet Obrony Demokracji, który ma być kolejną mutacją sił polskiego establishmentu.

W Stanach Zjednoczonych establishment to elity legitymizowane przez serię wyborów parlamentarnych. W Polsce część społeczeństwa uznaje, że u zarania III Rzeczypospolitej popełniono błąd, który sprawia, że naszym krajem rządzą „nieautentyczne elity”. „Dobra zmiana” ma zatem prowadzić do wymiany elit na te prawomocne. Chodzi o zmianę ekipy, ale nie samego mechanizmu. Trump, będący przedstawicielem elity, nie ratuje Amerykanów przed establishmentem, a jedynie zmienia wartę. Andrzej Duda i jego obóz chcą wpuszczać na szczyty władzy nową krew. 

Bajka o walce z establishmentem w USA była więc z gruntu fałszywa, o czym przekonują się już teraz ekstremiści amerykańscy, którzy liczyli na utrzymanie kursu na walkę z elitami przez Donalda Trumpa. Przemówienie po ogłoszeniu wyników było koncyliacyjne względem „wrogiej” Partii Demokratycznej. Z programu wyborczego na stronie internetowej sztabu Trumpa natychmiast zniknął postulat zakazu imigracji dla muzułmanów. Bajka amerykańska nie jest również kompatybilna z opowieścią polską. Nie ma analogii między Dudą a Trumpem ani sztabem Hillary Clinton i Komitetem Obrony Demokracji.

Jeśli spojrzeć na faktyczną sytuację, to w USA zanosi się na decyzje personalne, które podnoszą prawdopodobieństwo, że prezydent, mesjasz antysystemowej prawicy (oksymoron?), doprowadzi do nowego układu z Rosją. Obserwatorzy alarmują, że w jego otoczeniu znajdą się stateczni atlantyści, jak Mike Pence, a także ekstrawagancki komentator Russia Today Michael Flynn. Na jednym z bankietów w Moskwie siedział on tuż obok prezydenta Władimira Putina.

Błędne wnioski ze zwycięstwa Trumpa wynikają z nieuprawnionego poszukiwania analogii między sytuacją na polskiej i amerykańskiej scenie politycznej. Przegrana „lewaczki” Hillary Clinton i zwycięstwo „swojego chłopa” Donalda Trumpa niekoniecznie musi oznaczać dla Polski to samo, co zwycięstwo Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim, które zapoczątkowało „dobrą zmianę”.

Trump być może nie będzie już słuchał komentarzy Anne Applebaum ani Radka Sikorskiego, ale może przychylić ucha na rady doradcy ds. polityki zagranicznej Cartera Page’a, który wcześniej doradzał rosyjskiemu Gazpromowi. Polska wendeta sprawia jednak, że niektórzy idą za emocjami i czują satysfakcję ze zwycięstwa niekorzystnego dla Polski kandydata.

Formatowanie całej otaczającej nas rzeczywistości z wyborami prezydenckimi w USA włącznie do sporu między dobrą zmianą a resztą świata w Polsce jest szkodliwe dla debaty. Donald Trump to amerykańska wersja Andrzeja Leppera, który może się zachowywać racjonalnie, korzystając z ekspertyz Pentagonu i garnituru politycznego Partii Republikańskiej, albo skrajnie nieracjonalnie, jeśli sięgnie po wątpliwych doradców związanych z Rosją. Nie można jednak dzisiaj mówić o dobrej zmianie w Waszyngtonie.

Autor jest redaktorem naczelnym BiznesAlert.pl.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#wybory prezydenckie w USA #Donald Trump #USA

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wojciech Jakóbik
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo