Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Oto Polska – działaj teraz!... III RP broni się na poziomie korporacyjnym

Okres, jaki obecnie przeżywamy, jest kluczowy już nie dla pokonania postkomunizmu, bo on tak czy inaczej chwilowo ustępuje pola.

„Wędrowiec nad morzem mgły” Caspar David Friedrich
Okres, jaki obecnie przeżywamy, jest kluczowy już nie dla pokonania postkomunizmu, bo on tak czy inaczej chwilowo ustępuje pola. Obecny czas jest kluczowy, bo pokaże, czy obozowi niepodległościowemu uda się w Polsce stworzyć nowe warunki życia i pracy, które ku zadowoleniu Polaków skutecznie zastąpią dotychczasowe postkomunistyczne porządki - pisze Andrzej Waśko w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

W zakończeniu II aktu „Kordiana” Słowackiego, który – jak wiadomo – jest sztuką na poły fantastyczną, bohater zostaje przeniesiony przez chmurę ze szczytu Mont Blanc do ojczyzny. A kiedy upada na ojczystą ziemię, Chmura mówi do niego: „Oto Polska – działaj teraz!”. Symbolicznie rzecz ujmując, w podobnej sytuacji znajdujemy się dzisiaj wszyscy: buntownicy przeciw Polsce skarlałej po 1989 r., postkolonialnej, pogrążonej w korupcji, rozkradanej przez ludzi starego systemu i dewastowanej moralnie przez cyników uważających, że najważniejsza jest ciepła woda w kranie. Jeszcze do niedawna pisaliśmy o tym artykuły i wygłaszaliśmy przemówienia – nasze „monologi na Mont Blanc”.

Ale w 2015 r. sytuacja się zmieniła. Skoro władza znalazła się w rękach obozu niepodległościowego, to zarówno ci, którzy obecnie władzę sprawują, jak i wszyscy świadomi polscy patrioci „dotknęli ziemi”, czyli to na nich spadła konieczność zmierzenia się z konkretnymi problemami Polski – konieczność działania. Działania tu i teraz, bez odkładania niezbędnych prac i decyzji na później, kiedy powstaną do tego jeszcze lepsze warunki.

Wszystkie kanały drożne

Warunki nigdy nie będą lepsze, bo kiedy jakimś cudem skończy się spór o Trybunał Konstytucyjny, to na pewno pojawi się jakiś inny, a cenny czas zużywany na poszerzanie władzy już zdobytej może zostać stracony na dokonanie koniecznych napraw w działaniu państwa i różnych konkretnych dziedzin życia. To, czy wykorzystamy szansę, jaka otworzyła się przed Polską, zależy głównie od nas samych; od tego, czy potrafimy dokonać realnych zmian ulepszających rzeczywistość, w której toczy się codzienne życie milionów Polaków. Oni bowiem będą nas oceniać nie po słowach, ale po rezultatach naszych działań. I te rezultaty muszą się dla nich stać widoczne szybko, w ciągu najbliższych miesięcy, góra do dwóch lat. Słowacki mądrze to ujął, kończąc scenę słówkiem „teraz” – kto chce działać, ten musi się skupić na teraźniejszości.

Okres, jaki obecnie przeżywamy, jest kluczowy już nie dla pokonania postkomunizmu, bo on tak czy inaczej chwilowo ustępuje pola. Obecny czas jest kluczowy, bo pokaże, czy obozowi niepodległościowemu uda się w Polsce stworzyć nowe warunki życia i pracy, które ku zadowoleniu Polaków skutecznie zastąpią dotychczasowe postkomunistyczne porządki.

W związku ze świadomością potrzeby takiego właśnie działania, w języku władzy (poczynając od planu wicepremiera Morawieckiego) pojawia się słowo-klucz: innowacyjność. Polska gospodarka potrzebuje innowacji, co można też powiedzieć o wielu innych dziedzinach. Rzecz w tym, że Platforma Obywatelska będąc przy władzy, też używała podobnych słów. Samo mówienie o innowacyjności nie jest więc przykładem działania innowacyjnego. Żeby coś realnie zmienić, potrzebne są konkrety, a przede wszystkim ludzie (i zespoły), którzy zdolni są tworzyć coś rzeczywiście innowacyjnego w swoich dziedzinach.

Włączyć w proces zmian

Jakkolwiek takich ludzi jest wielu, to nie spotyka ich się na każdym rogu ulicy. Bez zastosowania specjalnej skali ocen niełatwo ich też odróżnić od znacznie szerszej rzeszy ludzi legitymujących się czysto formalnymi sukcesami czy karierą sprowadzającą się do zajmowania wysokiej pozycji w tej czy innej hierarchii formalnej. Znaczna część tego rodzaju elit zawdzięcza swoją pozycję mechanizmom selekcji negatywnej, które działały w PRL, a po 1989 r. uległy pewnej mutacji, ale bynajmniej nie zanikły. Kluczem do „dobrej zmiany” jest więc rozsądna wymiana elit. A odszukiwanie ludzi, którzy „potrafią coś zrobić”, i włączanie ich do pracy państwowej jest pierwszym zadaniem władzy, która chce wprowadzić kraj na drogę innowacyjnego rozwoju.

Wszyscy będziemy ostatecznie rozliczani nie za słowa i dobre intencje, lecz za nasze dzieła. Mamy przed oczami przykłady takich dzieł, które coś w Polsce zmieniły na dobre, i to w nieodwracalny sposób. W dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego można tu wymienić budowę gazoportu, w dziedzinie świadomości społecznej – Muzeum Powstania Warszawskiego, ostatnio takim dziełem jest „Program 500 plus”. Strategią zmieniania rzeczywistości na długą metę są tego rodzaju fakty dokonane. To, czy obóz niepodległościowy wykorzysta swoją obecną szansę, zależy więc od tego, ile jeszcze tego rodzaju faktów uda mu się stworzyć.

Jest wiele dziedzin, w których jest to pilnie potrzebne: obok gospodarki i jej poszczególnych działów można wymienić legislację, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia, oświatę, szkolnictwo wyższe – pełna lista byłaby dużo dłuższa. Chyba wszędzie ujawniają się te same, ogólne uwarunkowania i mechanizmy polityki reform, jak również bariery, na które napotykają próby realizacji słusznych celów. Prawie w każdej dziedzinie istnieją ambitne plany wyraźnej zmiany dotychczasowego kursu, plany, które narodziły się w ciągu ostatniej dekady w związku ze strategicznymi błędami popełnionymi w okresie transformacji i po wejściu Polski do UE, a które stały się widoczne gołym okiem zwłaszcza za rządów PO. Wszędzie istnieją też silne grupy interesu doskonale prosperujące w warunkach kryzysu, zadowolone ze status quo i przeciwne zmianom zapowiedzianym przez Prawo i Sprawiedliwość. Grupy te od lat zajmują kluczowe pozycje w swoich dziedzinach, którymi rządzą na zasadach politycznych i korporacyjnych (sytuacja panująca w Trybunale Konstytucyjnym powtarza się prawie wszędzie). W dodatku po stronie tych przyczajonych w odruchu obronnym, kierowniczych grup interesu zgodnym chórem przemawiają wszystkie liberalno-lewicowe media, przedstawiając ich interesy i oceny sytuacji jako „apolityczny” merytoryczny wykładnik racji stanu, głos doświadczonych fachowców podzielany przez ich środowiska zawodowe. Opinia publiczna częściowo daje się nabierać na ten przekaz.

Państwo vs grupy wpływu

Nie wdając się w długie rozważania, można więc stwierdzić, że III RP broni się na poziomie korporacyjnym. Tymczasem prawica ma tradycyjną, a utrwaloną przez lata spędzone w opozycji skłonność do uprawiania polityki symbolicznej i z pasją oddaje się wszelkiej rywalizacji politycznej (w tym rywalizacji we własnych szeregach). Kto jednak chce realizować program i zmieniać rzeczywistość, ma na głowie coś innego oprócz powiewania sztandarem i rywalizacji o stanowiska. Ma naprzeciwko siebie realne środowiska zawodowe, lobbystów, zasiedziałych biurokratów, instytucje spoza sceny politycznej mające od dziesięcioleci realny, decydujący wpływ na to, co się dzieje. Te instytucje i grupy mają zwykle ścisły związek z panującą rutyną i z różnymi objawami kryzysu. Ale wiele z nich gwarantuje bieżące funkcjonowanie państwa i dlatego politycy reprezentujący program zmian muszą się z nimi liczyć. Polityka merytoryczna nie jest efektowna, a jest przy tym najtrudniejsza, bo wymaga realizowania właściwych projektów, przez właściwych ludzi, tu i teraz, a więc na politycznym polu minowym.

Nasz romantyczny bohater, typowy przedstawiciel obozu niepodległościowego – Kordian, kiedy już zaczyna działać praktycznie, popełnia przy tym dwa błędy. Po pierwsze, jest za twardy. Widząc zamęt w obozie patriotycznym, chwiejność przywódców i asekuranctwo współtowarzyszy, odrzuca półśrodki i postanawia załatwić wszystko od razu, jednym ciosem sztyletu. Kiedy jednak próbuje wprowadzić to w czyn, okazuje się – na odwrót – za miękki: pod wpływem strachu i wyobraźni traci przytomność przed sypialnią cara. Dzisiaj nie naprawimy Polski, jeżeli będziemy tacy jak Kordian: zbyt lękliwi w momencie próby; widząc, jak silni są nadal przeciwnicy zmian. I nie naprawimy Polski, jeżeli będziemy „zbyt twardzi”, to znaczy jeśli obrazimy się, widząc, że wymiana elit nie postępuje należycie i że rządzący politycy przy realizacji programu naprawy Rzeczypospolitej popełniają takie czy inne niekonsekwencje, zaniechania i błędy.

Twardo i miękko naraz

Przez lata byliśmy spychani na margines, skazani na bierną krytykę władzy i działanie w różnego rodzaju środowiskach niszowych. Teraz mamy jedyną w swoim rodzaju szansę przekierowania głównego nurtu polskiego życia we właściwą stronę, tak aby znalazło w nim swoje miejsce jak najwięcej wartościowych ludzi. Ale można to sprawić tylko konkretnymi i nieodkładanymi na przyszłość działaniami: pisaniem nowego programu nauczania dla szkół, likwidacją biurokracji na uczelniach, odczuwalną poprawą dostępności leczenia itp., itd. Sprawując dziś władzę, prawica ma obowiązek podejmować działania praktyczne, będące realizacją jej programu w jak największym zakresie i w jak największej liczbie dziedzin. Jeśli chcemy też odbudować wspólnotę, to musimy wiedzieć, że prawdziwa wspólnota rodzi się w działaniu. Przy realizacji konkretnych zadań łatwiej można znaleźć wspólny język, także z tymi, którzy na starcie nie we wszystkim się z nami zgadzają. We współpracy z mającymi inne poglądy nie można być ani za twardym, ani za miękkim; trzeba być miękkim i twardym jednocześnie. A poza tym praca jest naturalnym mechanizmem selekcji i kształtowania się nowych elit: w naturalny sposób eliminuje tych, którzy lubią jej unikać, albo się do niej nie nadają.
 

Artykuł wstępny 131. numeru dwumiesięcznika „Arcana”, który ukaże się w październiku br. Nadtytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji „GP”

 



Źródło: Gazeta Polska

 

#III RP

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Andrzej Waśko
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo