Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

W obronie nadbałtyckich kurortów

Każdego lata temat polskiego morza i zachowania nad tymże bardzo ożywia Polaków.

Każdego lata temat polskiego morza i zachowania nad tymże bardzo ożywia Polaków. Ci, którzy krytykują wszystko, co ich zdaniem jest „typowo polskie”, i doszukują się jedynie negatywów, sami popadają w tę niezbyt miłą cechę narodową – narzekanie bez umiaru i krztyny obiektywizmu oraz dobrej woli.

Wypowiedź znanej prezenterki telewizyjnej Agaty Młynarskiej na temat Władysławowa i Półwyspu Helskiego wzbudziła ogromne emocje wśród milionów Polaków. Jedni bronili jej, twierdząc, że ma rację, mówiąc, że polskie kurorty nadmorskie to siedlisko bezguścia i pijaństwa, wąsatych i grubych Januszów i niepięknych Grażyn, gdzie nie można nic porządnego zjeść, tylko gofry, frytki, lody i ryby z zamrażalnika – nawet nie bałtyckie, tylko chińską pangę. Innych ta wypowiedź internetowa oburzyła jako „świadectwo wyobcowania warszawskich elit” gardzących „motłochem”, wstydzących się innych Polaków. Albo też rozśmieszyła. No bo kto w szczycie sezonu wakacyjnego jeździ na Półwysep Helski i do pobliskiego Władysławowa w poszukiwaniu spokoju do uprawiania jogi, ten przecież nie może być zbyt bystry.

Spytajcie miejscowych

To w ogóle niesamowite, że każdego lata temat polskiego morza i zachowania nad tymże tak bardzo ożywia Polaków. W zeszłym roku był to temat używania parawanów i zajmowania nimi części plaży na własny użytek. Temat odpoczynku w górach czy za granicą jednak nie budzi aż takich emocji. Ciekawe, jest chyba jakaś metafizyczna więź Polaków z Bałtykiem, czy to grubych, czy wysportowanych, czy z domniemanych „elit”, czy z szerokich „mas”.

Brakuje mi w tych sporach może głosu ludzi stąd, znad naszego morza. Nas generalnie nie pyta się o zdanie, co „my” o tym wszystkim sądzimy. A już szczególnie tych, którzy w branży turystycznej i wokół niej pracują. Ze względu na nich (a wiem, jak ciężko pracują i jak im zależy na jak najwyższej jakości usług) pomyślałem, że to bardzo, ale to bardzo niesprawiedliwe. To sprowadzanie całej oferty nadmorskich miejscowości do piwa, frytek, ryby z supermarketu, lodów, złej pogody, ciasnoty, a poza tym „nuda, nic się nie dzieje”. Przez lata naprawdę dużo się zmieniło i sprofesjonalizowało, każdy może znaleźć coś dla siebie, zapewniam.

Jeśli chodzi o gastronomię, naprawdę, niech Państwo uwierzą, człowiek nie jest skazany na rybę z marketu i frytki z mrożonek. Są świetne miejsca, także z lokalną kuchnią. A nawet te smażalnie nie są złe, jak jeszcze przed, powiedzmy, dekadą. Jest coraz większa konkurencja i naprawdę wyrobiony klient, nawet ten Janusz z Grażyną, pyta choćby o bałtyckiego dorsza. A że ryba z zamrażalnika? Owszem, a co myśleliście, skoro sezon na połowy dorsza bałtyckiego to wczesna wiosna. Poza tym o rybę bezpośrednio od rybaka coraz trudniej, bo polskie rybołówstwo się zwija, ale to rozmowa na inny, wielki temat.

Ogólnie rzecz biorąc, w całej Polsce oferta, nawet tej małej gastronomii, ciągle się poprawia. Na przykład dzisiejsze food trucki – ciężarówki z jedzeniem na wynos, których wszędzie pełno – to o wiele wyższa jakość niż budy z lat 90. I nie jest też tak, że wszędzie tylko piwo i piwo, że wszędzie je serwują i wszyscy chcą je pić (albo pić inne alkohole). Przecież nie ma problemu, by np. napić się naprawdę dobrej kawy, nawet nad samym morzem.

Jeszcze raz powtórzę, niech przybysz z Warszawy naprawdę nie narzeka na ofertę gastronomiczną nad morzem. Na ceny zresztą też nie, bo jakkolwiek by liczył, i tak wyjdzie taniej niż w Warszawie.

A inna oferta? Standard miejsc noclegowych jest przeróżny, i owszem – możliwe są sytuacje naciągania, tak jak wszędzie. Ale znowu – jest tego tak wiele, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Na pogodę narzekają

Dziwi mnie też, że ktoś siedzi we Władysławowie czy w Jastarni, kursuje między hotelem lub pensjonatem i plażą, i narzeka na nudę, tłumy, a także pogodę. To rzecz, na którą przecież nikt nie ma wpływu. Bałtyk to nie Adriatyk, ma swój inny, z lekka surowy urok. Trzeba tylko trochę chcieć, aby go dostrzec, nawet gdy się zachmurzy i powieje chłodem. A poza tym tu, nad morzem, na tym odcinku, który znam najlepiej – od Krynicy Morskiej aż po Jastrzębią Górę – jest mnóstwo innych atrakcji i możliwości. Rower, windsurfing, żeglowanie, bieganie, liczne zabytki, piękna przyroda. Można nawet popłynąć z rybakiem i samemu złowić sobie rybę w Bałtyku. Trzeba tylko wyjrzeć nieco dalej, trochę się zainteresować.

Doprawdy, jak można mówić, że Pomorze nie ma nic do zaoferowania? Przecież jak znudzi się dość zimne morze, można pojechać nad ciepłe jezioro. Pojezierze Kaszubskie jest nie gorsze niż Mazury i świetnie turystycznie wyposażone. Ścieżki rowerowe, piesze, trasy kajakowe, warunki do żeglowania, dobre jedzenie, nastrojowe miejsca. Jest wszystko, i nawet jak pogoda jest gorsza, to nie można tu się nudzić. Trzeba tylko… przestać marudzić i zobaczyć świat takim, jakim jest.

Władze lokalne muszą działać

Nie odpowiadam za Pomorze Zachodnie, nie znam dobrze Mielna czy Kołobrzegu. Byłem parę lat temu na Wolinie, bardzo mi się podobało i polecam, ale akurat nie Międzyzdroje. Może coś się zmieniło, ale rzeczywiście kiedyś kurort ten wyglądał jak z najgorszych snów Agaty Młynarskiej. Jednak nigdy o coś takiego raczej nie obwiniałbym letników – oni po prostu przyjechali i chcą spędzić miło czas i wypocząć. To raczej wina lokalnych władz, które, zdaje się, utraciły kontrolę i nad wizerunkiem miasta, estetyką ulic, i nad ładem na lokalnym rynku. Już inaczej, lepiej wyglądało to w pobliskim klimatycznym Świnoujściu.

To władze lokalne mają wszelkie prawne instrumenty, by kształtować kurort w pożądanym kierunku. Chyba że akurat do takiego, a nie innego typu klientów kierowana jest oferta. Ma to swoje konsekwencje, czy np. gmina reklamuje się jako miejsce imprez, czy miejsce spokojne, piękne i nastrojowe. Kiedyś na przykład jako imprezowe miejsce pozycjonował się Sopot; dziś stara się oderwać od siebie tę łatkę i nastawić się na nieco innych letników.

Jest też osobny temat, który poruszyła celebrytka, a za nią miliony internautów – Polak na wakacjach. Osobiście nie widzę tu większego problemu. Polak jest, jaki jest, a właściwie Polacy są bardzo różni. Najważniejsze, że nad morzem jest bezpiecznie. Poza tym obyczaje wakacyjne też ulegają ciągłym zmianom i jeśli przypomnieć sobie, jak było jeszcze 20–30 lat temu, to dziś jest naprawdę lepiej, zapewniam.

Czy nasze kurorty nie mają więc żadnych minusów? Ależ mają, daleko im wciąż do bardzo gustownych nadbałtyckich kurortów w krajach skandynawskich. Nie ma też tam jeszcze kompleksowych ośrodków „ze wszystkim”, jak np. w Turcji czy Hiszpanii, ośrodków, z których właściwie można by nie wychodzić przez cały turnus. Wciąż rzeczywiście zbyt często zdarza się tandeta – czy to kulinarna, czy w obszarze usług lub dostępnego asortymentu. Jednak widzę od lat, nie tylko nad morzem, ale też w całej polskiej turystyce, ciągły, nieprzerwany postęp.

Coraz wyższe standardy obsługi i coraz bardziej zróżnicowane usługi. Polscy przedsiębiorcy i gminy wyraźnie stawiają na turystykę, bo słusznie przeczuwają, że ten sektor w naszym kraju będzie tylko rósł. Z najprzeróżniejszych powodów wczasy za granicą nie są już tak atrakcyjne jak kiedyś, a poza tym do Polski przyjeżdża coraz więcej gości z zagranicy. Wystarczy odrobina dobrej woli, aby to dostrzec, alternatywą jest typowo polskie narzekactwo. Paradoksalnie ci, którzy krytykują wszystko, co ich zdaniem jest „typowo polskie”, i doszukują się samych negatywów, sami popadają w tę niezbyt miłą cechę narodową – narzekanie bez umiaru i krztyny obiektywizmu oraz dobrej woli.

 



Źródło: Gaezta Polska Codziennie

 

#nadbałtyckie kurorty #kurorty #Bałtyk

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marcin Herman
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo