Dziennikarzowi niezalezna.pl udało się porozmawiać z naocznym świadkiem tragicznych wydarzeń w Nicei. Maciej Maor opowiedział nam co się wczoraj wieczorem działo we francuskim mieście.
Gdzie Pan znajdował się?
Byłem w restauracji na promenadzie, która znajduje się na wysokości miejsca, gdzie została zatrzymana ciężarówka z zamachowcem. Byłem więc 15-20 metrów od tego zdarzenia. Najpierw usłyszałem krzyk, a później padły strzały policji w przednią i boczną szybę ciężarówki.
To był strach, lęk, szok?
Dokładnie tak jak pan mówi. Ludzie wpadli w panikę, w ogromny płacz, szloch. Trzęśli się, skakali z promenady na plażę, a to jest przecież wysokość ok. 8 m. Uciekali przed zagrożeniem. To była psychologia tłumu i ciężarówka, która jedzie i zabija dzieci, starszych… Do tego jeszcze wcześniejsze strzały z broni maszynowej.
Fot. Maciej Maor
Co się zaczęło dziać, gdy usłyszano strzały?
Wtedy wszyscy poderwali się i zaczęli uciekać do wnętrza restauracji, chować do części łazienkowej, na zaplecze, w części kuchennej. Uciekali, bo się bali. Francuzi są bardzo wyczuleni na strzały, po tym co się wydarzyło w Paryżu, nie mogą tego zapomnieć. Jestem pracownikiem tej restauracji, ale wczoraj spędzałem tam prywatnie czas, na kolacji.
Ludzie ratowali poszkodowanych?
Oczywiście, gdy ewakuowałem się z żoną i małym dzieckiem z restauracji, widziałem bardzo dużo ciał, niektóre były już przykryte serwetami, świeża krew na asfalcie. Tym, którzy żyli udzielano pomocy. Była przewrócona latarnia, ostrzelane przeciwsłoneczne rolety.
Fot. Maciej Maor
Miasto się otrząsnęło?
Są identyfikowane ciała. Promenada jest zablokowana. Policjant poinformował mnie, że będzie zamknięta do końca dzisiejszego dnia. Być może jutro też. A tutaj przecież Polacy grali pierwszy mecz z Irlandią. Wszystko było dobrze zabezpieczone.
Źródło: niezalezna.pl
#zamach #Maciej Maor #Nicea
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
JW
Wczytuję ocenę...