Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Władza znowu zabija. Kibice giną, bo rządzący zrobili z nich podludzi

27-letni kibic Dawid Dziedzic z Knurowa zginął, bo policjant nie wahał się złamać prawa, zabraniającego strzelania z broni gładkolufowej w szyję.

Krystian Dziedzic. Źródło: Profil Torcida Górnik na facebooku
27-letni kibic Dawid Dziedzic z Knurowa zginął, bo policjant nie wahał się złamać prawa, zabraniającego strzelania z broni gładkolufowej w szyję. Wcześniej zginął kibic w Zielonej Górze i młodzi ludzie z Legionowa oraz Sosnowca. Skąd ta fala tragicznych wydarzeń? Instrukcje, by traktować kibiców inaczej niż innych obywateli, wydał rząd Tuska dla celów swojej PR-owej kampanii - pisze „Gazeta Polska”.

– Makabra. Nie znajduję żadnych podstaw do użycia broni gładkolufowej – tak film pokazujący śmierć kibica z Knurowa komentuje adwokat Krzysztof Wąsowski. Jak mówi, najważniejszą zasadą, jaką zgodnie z ustawą musi kierować się policjant, jest zasada proporcjonalności użytych środków przymusu do występującego zagrożenia.

Tymczasem zakazany czyn, jakiego dokonali kibice Concordii Knurów, polegał na wbiegnięciu na murawę boiska w kierunku wrogich kibiców Ruchu Radzionków. – Policjant może użyć chwytu obezwładniającego, pałki, tarczy, armatki wodnej itp. Użycie broni gładkolufowej to ostateczność. Można jej użyć, kiedy bezpośrednio zagrożone jest życie policjanta. Tu oczywiście nie było takiej sytuacji – mówi.

Ale gdyby nawet była, to artykuł 23 ustawy o środkach przymusu bezpośredniego zabrania strzelania „w głowę lub szyję”. To od trafienia w szyję wykrwawił się Dawid Dziedzic.

W poniedziałek, gdy pisałem te słowa, bracia Dawida przesłuchiwani byli przez prokuraturę. Jeden z nich, Krystian, zrobił najbardziej wstrząsające zdjęcie, które zamieścili na swoim profilu facebookowym kibice Górnika Zabrze (w Knurowie kibicuje się Górnikowi).

Oto kilkuletni synek zabitego Dawida patrzy na ustawione na boiskowej murawie znicze. W miejscu, gdzie zginął Tata…

Naczelnik do policjantów: mamy zaogniać i szukać pretekstów

Przed ponad tygodniem, 30 kwietnia, do internetu trafiło nagranie z narady w komendzie policji w Szczecinku. Oficer policji – według „Głosu Koszalińskiego” zastępca naczelnika – relacjonuje swoim podwładnym, jakie instrukcje na temat traktowania kibiców wydali jego przełożeni.

Jak ocenia, niezależnie od ewentualnych zmian na stanowisku komendanta „sraczka na ten temat będzie”. Wśród licznych przekleństw zwierzchnik wyjaśnia policjantom, iż mają „szukać pretekstu” do zatrzymywania kibiców. Stwierdza, że nawet załatwianie potrzeb fizjologicznych w krzakach stanowi wykroczenie. „Nie ma tak, że oni idą w grupie, nie zaogniajmy. Mamy właśnie zaogniać” – wyjaśnia.

Policja w Knurowie, trzeba przyznać, zaogniła skutecznie. Kibice w całej Polsce szykują się do akcji protestacyjnej przeciwko bezprawnym działaniom władzy.

Odczłowieczanie „kiboli”

Rzecz jasna, to nie zastępca naczelnika ze Szczecinka wymyślił takie kuriozalne instrukcje. Poprzedni premier i ministrowie rządu koalicji PO–PSL nie kryli, że zachęcają policję do podobnych działań. Donald Tusk twierdził, iż kibole zasługują „wyłącznie na potępienie, karę, a kiedy trzeba – pałkę czy więzienie”.

„Kibice to zdziczała część społeczeństwa” – mówił Bartłomiej Sienkiewicz, minister spraw wewnętrznych w rządzie Tuska, odwołany w wyniku afery taśmowej, dziś szef think tanku rządzącej partii. Twierdził też, że „należy separować to środowisko od normalnych obywateli polskich”, że „albo się oni zsocjalizują, albo będziemy musieli sięgnąć po nieco poważniejsze środki państwowe”.

Co szczególnie kuriozalne, minister, za którego rządów kibiców zaczęto najsurowiej karać za używanie wulgaryzmów, sam wyleciał ze stanowiska w wyniku nagrania, w którym klnie gorzej od najbardziej zdenerwowanego „kibola”.

Akcji władzy towarzyszyły reportaże i artykuły w prorządowych mediach odczłowieczające „kiboli”. Gdy tylko pojawiały się newsy o przestępcach dokonujących odrażających czynów, od razu doklejano do tego informację, że mieli oni być „kibolami”.

Kuriozalna wojna z racami

W latach 90., gdy na stadionach faktycznie dochodziło do chuligańskich zadym, śmierć kibica była rzadkością. W 1998 r., kiedy w Słupsku policjant zabił 13-letniego Przemka Czaję, czterodniowe protesty doprowadziły do wycofania przez prokuraturę wersji o tym, że chłopak wpadł na słup. Zabójca w policyjnym mundurze trafił do więzienia.

Dziś o nadużyciach policji słyszymy co parę tygodni, a coraz częściej kończą się one śmiercią. Giną kibice oraz zwykli młodzi ludzie, kojarzeni przez policję z „kibolami” z powodu wyglądu, zwyczajów czy słuchanego rodzaju muzyki.

Zgodnie z instrukcjami policja reaguje skrajną agresją na każde odpalenie przez kibiców rac. Skalę zidiocenia władzy pokazała sytuacja, kiedy to policjanci zatrzymali nastoletnich chłopców, którzy odpalili race, by stworzyć podniosłą atmosferę podczas uroczystości upamiętniających śp. Kazimierza Deynę, legendarnego piłkarza Legii Warszawa.

Do jeszcze bardziej kuriozalnej sytuacji doszło 1 marca 2015 r. po obchodach Dnia Żołnierzy Wyklętych w Gorzowie Wielkopolskim. Po mszy św. odbył się marsz, który przebiegał w spokojnej i podniosłej atmosferze, a race odpalone przez kibiców Stilonu Gorzów w czasie hymnu narodowego bardzo podobały się kombatantom.

Tymczasem następnego dnia zaczęły się naloty policji na mieszkania kibiców. Na komisariacie pokazywano im nagrania z marszu i wręczano mandaty 500 zł za odpalenie rac. – Młodzież zachowywała się wzorowo, a działania policji to represje – powiedział „Gazecie Polskiej” Władysław Czyżewski, w latach stalinowskich więzień UB, który przemawiał w czasie marszu.

W październiku 2011 r. w Zielonej Górze zginął 23-letni Krzysztof, kibic tamtejszego Falubazu, gdy świętował zdobycie żużlowego mistrzostwa Polski. Wjechał w niego nieoznakowany policyjny radiowóz. Kibic osierocił 5-letnie dziecko.

W zabawie brało udział kilkanaście tysięcy ludzi, wiele osób szło chodnikami i ulicami. Święto miała ochraniać policja. Marek, który przyjechał na mecz Falubazu z Żar, był świadkiem śmierci Krzysztofa. – Wiele samochodów pojawiało się na tej ulicy, ale wszystkie zatrzymywały się albo zwalniały. Jedynie ten radiowóz zap...przał dalej. Oni go po prostu zabili – mówił „Gazecie Polskiej”. Kibice nie mogli zrozumieć, dlaczego nieoznakowany fiat ducato znalazł się w tym miejscu. – Po co on się tam pakował? To wyglądało jak szukanie konfrontacji – mówił nam jeden z nich.

Prowokacja pod Kolumną Zygmunta

Objawy podobnego „zaogniania” sytuacji ze strony policji widzieliśmy w ostatnich dniach po finale Pucharu Polski. Kibice Legii świętowali zwycięstwo nad Lechem pod Kolumną Zygmunta w Warszawie.

Nagle między wesoło bawiących się ludzi wpadła ekipa uzbrojonych policjantów. Zatrzymali jednego z kibiców, bo trzymał niezagrażającą nikomu racę. Idiotyczne zachowanie próbowała wyperswadować policjantom grupa starszych kibiców, którzy mogliby być ich ojcami. Gdyby nie ich postawa, mogłoby dojść do tragedii.

Sytuacja z Knurowa to niejedyny przykład wyjątkowo brutalnego traktowania kibiców z niższych lig, jeżdżących na mecze z dala od zainteresowania mediów.

Napadli nas w lesie. Bili, poniżali, kilkunastoletnim chłopakom kazali rozebrać się do naga – tak brutalną akcję policji z września 2013 r. opisali w rozmowie z „GP” kibice Hutnika Warszawa. Gdy jeden z nich zapytał, za co są zatrzymani, otrzymał pierwszy cios, później w ruch poszły paralizator, pałki policyjne i teleskopowe. Bito ich przy akompaniamencie wulgarnych odzywek.

Obdukcja jednego z kibiców wykazała m.in. „okularowe zasinienie obu oczu barwy sinawej”, „zmasowane zasinienie na obu pośladkach i udach barwy ciemno-sinawej”, a nawet „podejrzenie złamania stawu łokciowego”. Reprezentująca go mecenas Dominika Daniluk nie miała wątpliwości. – Mój klient ma obrażenia twarzy, podbite oczy, siniaki na całym ciele. To nie są ślady po próbach obezwładnienia przez policjantów. Ten mężczyzna był bity. Także po twarzy, a tego już nie da się wytłumaczyć rzekomym stawianiem oporu – mówiła w rozmowie z „GP”.

Jastrzębie, czyli wolno strzelać nie tylko do „kiboli”

To nie policjanci z Knurowa pierwsi „zapomnieli”, do czego wolno im używać broni gładkolufowej. 3 kwietnia 2011 r. kibice Avii Świdnik zbierali się na pl. Konstytucji 3 Maja. Tego dnia miał się odbyć mecz Avii z Chełmianką Chełm. Atmosfera była wyśmienita. Około 100 osób rozmawiało, żartowało, bawiło się.

Z policją kibice ustalili, że pojadą na mecz pociągiem. Zostawili swoje dane osobowe. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wchodząc na dworzec, zdziwieni kibice zobaczyli jednak, że na górce tuż obok dworca stoją uzbrojone po zęby zwarte oddziały prewencji – specjalna grupa przywieziona z Lublina. Bo w tym samym pociągu mieli jechać kibice Motoru.

W momencie, kiedy pociąg wjeżdżał na stację, kibice zaczęli iść w stronę przygotowanego dla nich wagonu. Nagle drogę zagrodziły im oddziały prewencji. Lubelska policja bez opamiętania zaczęła strzelać do nich gumowymi kulami. Bez ostrzeżenia, bez pierwszego strzału w powietrze, z kilku metrów. Funkcjonariusze celowali nie tylko w nogi, lecz także w brzuch, klatkę piersiową i głowę. Kilka zakrwawionych osób padło na bruk. Jednemu z chłopaków kula rozerwała pół twarzy. Poraniona twarz, opuchnięta krtań, naderwane ucho, krwawe wybroczyny – to niektóre z obrażeń doznanych przez kibiców.

Ci, którzy myśleli, że agresja policji dotyczyć będzie tylko „kiboli”, mogli przekonać się, że tak nie będzie w czasie protestów przeciwko likwidacji kopalń na Śląsku.

W lutym tego roku policja użyła broni gładkolufowej i gazu łzawiącego podczas tłumienia górniczej demonstracji przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Potem usprawiedliwiała to obecnością „kiboli” wśród demonstrantów.

Co miał w głowie policjant?

Czy wydarzenia w Knurowie były prowokacją władzy, która przed wyborami szukała okazji, by okazać swoją stanowczość wobec „kiboli”? W kwietniu w TVN ukazał się reportaż pokazujący kibiców ze Śląska – w tym przypadku Ruchu Chorzów – jako siedlisko bandytyzmu i patologii. Oburzenia nie krył nawet prezydent Chorzowa Andrzej Kotala. Ponieważ pokazana miała być patologia, dzielnica Chorzów-Batory przedstawiona została następująco: „Od wielu lat tylko nieliczni mieszkańcy mają pracę. (…) Większość żyje dzięki pomocy instytucji państwowych, Szerzą się problemy społeczne, przemoc i uzależnienie. W tym brutalnym świecie dorastają dzieci”. Prezydent prostował: „Akurat bezrobocie w Chorzowie-Batorym jest najniższe w mieście i z szacunkowych danych na koniec 2014 wyniosło ok 9,6 proc., przy średniej dla miasta 10,2 proc.”.

Jeśli wydarzenia w Knurowie były częścią prowokacji, to wymknęła się ona spod kontroli, bo z pewnością jej celem nie była śmierć kibica. A jeśli była tylko kontynuacją dyskryminacji napiętnowanej przez władzę grupy społecznej, to i tak paść powinno parę ważnych pytań. Co miał w głowie policjant, który strzelał z broni gładkolufowej, choć nie miał do tego prawa? Co myślał, gdy celował – jeśli zrobił to świadomie – w szyję albo głowę, ryzykując, że zostanie mordercą? Czy miał w uszach polecenia przełożonych, by „zaogniać”, czy może słowa byłego premiera o konieczności twardej walki z zagrażającymi społeczeństwu „kibolami”?

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Piotr Lisiewicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo