Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Potęga głupoty

Dwie są siły w historii arcypotężne: głupota oraz inercja.

Dwie są siły w historii arcypotężne: głupota oraz inercja. Trudno nawet zdać sobie sprawę, ile nieszczęść spadło na ludzkość przez głupotę przywódców i sztucznie wywołane emocje ludu. Nie będziemy sięgać do wojny trojańskiej, mając pod dostatkiem przykładów bliższych, jak „emska depesza”, która spowodowała katastrofalną dla Napoleona wojnę francusko-pruską w 1870 r., czy idiotyczna licytacja mocarstw po zbrodni w Sarajewie, prowadząca do Wielkiej Wojny, utraty tronów przez jej protagonistów i śmierć starej Europy, nie mówiąc już o demonach, które zrodziła. Generałowie myślą w kategoriach minionych bitew, a politycy nie sięgają dalej niż kolejna kadencja, razem zaś, jeśli mają do czynienia z jakimś problemem, wolą, by rozwiązał go za nich ktoś inny.

Zachód mógł zdusić bolszewizm w zarodku, ale szybko z tego zrezygnował, za to postawił na tamę, którą wydawały się hitlerowskie Niemcy, choć każdy, kto przeczytał „Mein Kampf”, powinien wiedzieć, co z tego wyniknie.

Bolszewizm nie miałby w Rosji wielkich szans, gdyby nie idiotyzm masońskiej elity, która stworzyła Rząd Tymczasowy, który w jednym z pierwszych swoich dekretów zniszczył armię – kręgosłup i zbroję państwa. Wynikało to z nieznajomości własnego społeczeństwa. Myślano o likwidacji doraźnego zagrożenia od strony zwolenników cara, sądząc, że uruchomione mechanizmy demokratyczne sprawią, iż Rosja pójdzie drogą zachodnich demokracji. Nie wzięto pod uwagę siły wielomilionowego, puszczonego na żywioł żołdactwa, mużyków-analfabetów, gotowych wziąć za dobrą monetę każde najgłupsze hasło, choćby „grab zagrabione”, którym chętnie posługiwali się bolszewicy.

Głupota polityczna bardzo często brała się z ignorancji. Całkiem niedawno ogarnęła postępowy Zachód radość z powodu rewolucji arabskich, które zmiatały jeden za drugim skorumpowane reżimy. Z perspektywy Waszyngtonu czy Paryża wydawało się oczywiste, że narody, zrzuciwszy jarzmo dyktatur – Kadafiego czy Mubaraka – ruszą ku Zachodowi. Nie wystarczył przykład Algierii, Iranu czy niepowodzenia w Iraku. A przecież nie powinno być dla nikogo tajemnicą, że ludy islamu, mogąc swobodnie wybierać, wybiorą właśnie islam w jego najskrajniejszym wydaniu, z szariatem, dżihadem i eksportem rewolucji.

Na szczęście w Egipcie nie rozbrojono armii, a ta, gdy nastroje rewolucyjne opadły, wzięła Bractwo (Muzułmańskie) za pysk i przywróciła status quo. Podobnie jest w Algierii, gdzie armia od lat strzeże kraju przed rządami ortodoksyjnych islamistów.

Paradoksalnie otrzeźwienie entuzjastów arabskich rewolucji służy dziś dyktatorowi Syrii Asadowi. Zrozumiano bowiem, że obalenie go w imię praw człowieka doprowadzi do tryumfu Państwa Islamskiego, z którym już o żadnych prawach nie da się pogadać, chyba że z urżniętą głową pod pachą.

Najgorsze, że historia, rzekoma nauczycielka życia, nigdy niczego nie uczy, a nieliczni mądrzy, których przestrogi zostały zlekceważone, mogą – jeśli ujdą z życiem – powtarzać: „A nie mówiłem?”.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marcin Wolski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo