Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dzierżyński wiecznie żywy

Przesłanie o pojednanie patriarchat moskiewski przeczytał tylko w jednej cerkwi spośród 30 tys. do niego należących.

Przesłanie o pojednanie patriarchat moskiewski przeczytał tylko w jednej cerkwi spośród 30 tys. do niego należących.

W latach 70. jako kleryk odbywałem praktykę w rodzinnej parafii św. Mikołaja w Krakowie. Zasady prowadzenia ksiąg parafialnych wyjaśnił mi osobiście ówczesny proboszcz – śp. ks. Stanisław Grodecki. Był to autentyczny patriota w sutannie. W 1939 r. walczył w stopniu kapitana. Później wraz z setkami innych księży trafił do KL Dachau. Z kolei jego rodzony brat, Stefan, walczył na Westerplatte. Tuż przed końcem mojej praktyki oznajmił, że pokaże mi jedną z największych tajemnic parafii. W pierwszej chwili myślałem, że chodzi o jakiś ukryty skarb. Tą tajemnicą była jednak księga ślubów z 1910 r. Pod datą 10 listopada widniała informacja, że ślub katolicki w tejże parafii wzięło dwoje przyjezdnych z zaboru rosyjskiego: Zofia Muszkat (wywodząca się z rodziny żydowskiej) oraz – uwaga! – Feliks Dzierżyński. Tak, ten sam, który przeszedł do historii jako kat narodu polskiego i rosyjskiego. Księgę tę proboszcz trzymał w ukryciu, bo kiedyś chciano mu ją wykraść, aby umieścić w Muzeum Historii Ruchu Rewolucyjnego w Łodzi.

Nie ma co ukrywać, ale w dawnym ZSRR Dzierżyński był (i jest nadal) jednym z najbardziej znanych Polaków. Urodził się w 1877 r. w rodzinie szlacheckiej w powiecie Oszmiany, na terenie którego rozsypanych było wiele polskich dworów i zaścianków. Jego rodzina była religijna i patriotyczna. Jednego z jego braci Niemcy zamordowali w 1943 r. za udział w polskiej konspiracji. Jego siostrzeńcem był legendarny opozycjonista, mec. Władysław Siła-Nowicki, żołnierz AK i WiN, którego, nawiasem mówiąc, owo pokrewieństwo uratowało w czasach stalinowskich od kary śmierci. Jak to się stało, że Feliks wywodzący się z takiej rodziny stał się zagorzałem bolszewikiem? Jak to się stało, że człowiek, który przyjmował sakramenty święte, stał się mordercą tysięcy katolickich księży i prawosławnych popów? Jest to pytanie nie tyle do historyków, ile do specjalistów od psychologii i teologii moralnej.

Przypominam tę postać dlatego, że ostatnio mówi się dużo o pojednaniu polsko-rosyjskim. A ściśle mówiąc, o pseudopojednaniu w wydaniu patriarchy Cyryla I, który zadrwił z katolików, gdyż przesłanie podpisane na Zamku Królewski przeczytano tylko w jednej spośród 30 tys. podległych mu cerkwi. I to w czasie pompatycznej liturgii z okazji rocznicy bitwy pod Borodino, w której Polacy szli na Moskwę nie dla łupów, ale dla odzyskania swojej niepodległości. Jeżeli więc za cokolwiek mielibyśmy przepraszać Rosjan, to chyba za twórcę ludobójczej Czeka. Inna sprawa, że na tej zasadzie z kolei Austriacy powinni przeprosić nas za Hitlera, Gruzini za Stalina i Berię, Żydzi za Marksa i Trockiego oraz za rzeszę funkcjonariuszy NKWD i UB (lista jest dłuższa, ale nie chcę być posądzony o antysemityzm). Nawet Ormianie powinni przeprosić za Mikojana (lecz nie za Artioma, konstruktora samolotów MiG, ale za jego rodzonego brata, Anastasa, członka Politbiura, którego podpis widnieje pod decyzją o rozstrzelaniu polskich oficerów w 1940 r.).

Ale jak mamy przepraszać, gdy w Rosji kult Dzierżyńskiego kwitnie na całego? Dba o to nowy imperator, Władimir Putin, funkcjonariusz KGB, która to tajna służba jest następczynią Czeka. Do dziś pomniki „Krwawego Felka” stoją np. na Białorusi. W tym kraju miejsce urodzenia zbrodniarza „ochrzczono” nazwą Dzierżynowo, a jego rodzinny dwór stał się państwowym zabytkiem, o który dba bardzo prezydent Łukaszenka. Z kolei inne kresowe miasto, Kojdanów, nadal jest przemianowane na Dzierżyńsk. W latach 30. istniał wokół niego obwód autonomiczny dla Polaków, zwany Dzierżyńszczyzną. Miasta o tej samej nazwie są też nadal w Rosji i na Ukrainie. No cóż, ze zwykłymi Rosjanami i Białorusinami zawsze się dogadamy, ale ze spadkobiercami carskiego i sowieckiego reżymu nigdy.

Zapraszam 24 bm. o g. 10 na poświęcenie nowego obiektu Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach, który otrzyma imię zmarłego niedawno Marka Łosia, założyciela Małego Wydawnictwa. Zapraszam także na swoje spotkania autorskie: 25 bm., g. 17 – Dom Kultury przy ul. Mariańskiej 7 w Wołominie. 27 bm, g. 18 – Dworek „Poniatówka” przy ul. Norwida w Błoniu k. Warszawy. 28 bm., g. 18 – Ośrodek Kultury przy ul. Żeromskiego w Nowej Dębie k. Tarnobrzega. 

 



Źródło:

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo