Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Cel armii Macrona

Prezydent Francji Emmanuel Macron postuluje powołanie wspólnej unijnej armii, mającej chronić Europę przed Chinami, Rosją oraz… USA.

Kiedy prawie dwa lata temu opublikowaliśmy w TVP Info wspólne memorandum ministrów spraw zagranicznych Francji i Niemiec, a które nazwaliśmy planem powołania superpaństwa, medialni oponenci pukali się w głowę. Z dokumentu wywnioskować można było, że zdaniem Francji i Niemiec w przyszłości konieczne będzie powołanie nie tylko wspólnych sił zbrojnych, ale również wspólnych służb, wspólnego kodeksu karnego, wspólnego systemu podatkowego, waluty i banku centralnego. Część z tych elementów dzisiaj już działa, ale na razie nie są one przymusowe. Państwa mogą, ale nie muszą przyjmować marki niemieckiej przemianowanej na „euro”. Mogą, ale nie muszą podlegać decyzjom podejmowanym przez Europejski Bank Centralny. Do tej pory Unia Europejska była przestrzenią, w której państwa, a konkretnie ich obywatele, podejmowali decyzję co do stopnia, w którym chcą lub nie integrować się ze swoimi bliższymi i dalszymi sąsiadami. Koncepcja jakiejś formy wspólnych sił zbrojnych mieściła się w tej formule, jednak pod warunkiem, że nie stawiała pod znakiem zapytania podstawy, na której zbudowano Unię. A jest nią sojusz z NATO. Jego gwarantem i największą siłą są Stany Zjednoczone, przed którymi teraz chce się zbroić Emmanuel Macron. Jak inaczej niż jako próbę podminowania tych relacji nazwać można powtarzane kilkakrotnie przez Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej, słowa o pierwszej w historii administracji USA, która sprzeciwia się silnej i zjednoczonej Europie? Problem polega na tym, że wygłoszoną w ostatnich dniach koncepcję wspólnej europejskiej armii skierowanej między innymi przeciwko USA poparło jeszcze dwoje polityków. Kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz połączony z nią rurą gazową o nazwie Nord Stream prezydent Rosji Władimir Putin. Ten nie wygląda na specjalnie przerażonego wizją armii Macrona nacierającej na Moskwę.

„Alternatywne siły militarne to nie jest nowy pomysł. Macron po prostu to przypomniał. Europa to duża, silna wspólnota ekonomiczna. Nic dziwnego, że szuka swojej niepodległości i suwerenności w kwestiach bezpieczeństwa i obrony. Ja widzę to jako pozytywny proces wzmacniania wielobiegunowego świata”

– podsumował. Nic dziwnego, że dla Rosji, która w wyniku przegranej z USA zimnej wojny straciła wpływy na połowie globu, lepszy jest świat wielobiegunowy. W jednobiegunowym świecie z dominującą pozycją USA Rosja straciła wpływy na terytoriach, które okupowała dzięki stalinowskiej ekspansji, dogadanej w ramach porozumień Roosevelta, Stalina i Churchilla kończących II wojnę światową. Warto pamiętać, że to w wyniku tych samych porozumień jedna z najsilniejszych gospodarek świata oraz polityczny hegemon UE, czyli Niemcy, goszczą u siebie amerykańską armię. A konkretnie muszą gościć, bo to właśnie amerykańskie wojska stanowiły podstawę sił zbrojnych, które pokonały niemiecką III Rzeszę i jak powiedział ostatnio Donald Trump, spowodowały, że Francuzi nie musieli się już więcej uczyć niemieckiego w Paryżu. Trump nazwał te propozycje obraźliwymi. Ale istotniejsze jest to, że koncepcja złamania militarnej współpracy transatlantyckiej jest drogą do realizacji pewnego od dawna realizowanego celu, opisanego jeszcze przez słynnych poprzedników Władimira Putina. Ten plan to marsz Armii Czerwonej przez Berlin i Paryż aż do wybrzeży Atlantyku.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Michał Rachoń
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo