To, co wydarzyło się na zakończonym właśnie szczycie UE, źle świadczy o Unii. Po pierwsze nie podjęto decyzji dotyczących brexitu, choć negocjacje w tej sprawie trwają bez mała półtora roku. Po drugie rozmowy o imigracji spoza Europy znów nie przyniosły wiążących decyzji, z wyjątkiem potwierdzenia klęski pomysłu przymusowych kwot uchodźców.
Po trzecie Bruksela pokazała stanowczość i zwiększyła presję wobec Włoch, by te trzykrotnie zmniejszyły deficyt budżetowy. Podsumowując: Unia jest powolna tam, gdzie należy działać szybko, a szybka tam, gdzie lepiej, żeby w ogóle się nie wtrącała. Trzeba jednak dodać, że w antywłoskiej akcji UE miała pełne wsparcie najbogatszych krajów Unii, czyli Niemiec i Holandii. Tych samych, które zarzucają Polsce brak europejskiej solidarności. Ową „europejską solidarność” teraz Berlin i Haga brutalnie zademonstrowały wobec Italii. Nie chodzi jedynie o ingerowanie w wewnętrzne sprawy trzeciego pod względem ludności (od czasu brexitu) państwa członkowskiego, ale też o olbrzymią karę finansową, która niedługo może zostać nałożona na Rzym. Trzy wyzwania i trzy najgorsze z możliwych rozwiązań. A potem establishment dziwi się, że ludzie głosują, jak głosują, a UE nie ma żadnego autorytetu.