Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Katastrofa samolotu na Alasce: Ciała polskich turystów i pilota najpewniej zostaną tam na zawsze

Władze parku narodowego Denali na Alasce oświadczyły, że ze względu na złe warunki pogodowe nie są w stanie przewidzieć, kiedy i czy w ogóle podejmą próbę dotarcia na miejsce katastrofy samolotu z pięcioma osobami na pokładzie, w tym z turystami z Polski. Jak informuje RMF FM, ciała czterech polskich turystów i amerykańskiego pilota prawdopodobnie nigdy nie uda się wydostać z wraku.

facebook.com/nationalparkservice/

Również z powodu złych warunków atmosferycznych i niedostępnego górskiego terenu dwaj eksperci federalnego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), którzy zostali skierowani do przeprowadzenia dochodzenia, nie będą w stanie dokonać wizji lokalnej na miejscu tragedii - poinformowały władze stanowego oddziału NTSB w stolicy Alaski, Anchorage.

We wtorek władze parku Denali zniosły tymczasowy zakaz lotów nad miejscem wypadku.
W katastrofie samolotu wycieczkowego, która wydarzyła się w sobotę o godz. 18 (ok. godz. 4 nad ranem w niedzielę w Polsce), zginęły cztery osoby. Ciała piątej osoby nie odnaleziono; jest ona uznawana zaginioną. Do tej pory nie udało się ustalić, czy ta zaginiona osoba była pilotem czy jednym z czworga polskich turystów na pokładzie.

Do katastrofy doszło w trudnych warunkach atmosferycznych, przy niskim pułapie chmur i poważnie ograniczonej widoczności, na wysokości ok. 3200 metrów, blisko wierzchołka masywu górskiego zwanego lokalnie Thunder Mountain w odległości ok. 23 km na południowy zachód od góry Denali (do 2015 roku szczyt oficjalnie znany był jako McKinley) - najwyższego szczytu w Ameryce Północnej, od którego wziął swoją nazwę park narodowy.

Pilot samolotu Craig Layson z miejscowości Saline w stanie Michigan przeżył uderzenie samolotu typu De Havilland Canada DHC-2 Beaver w zbocze góry; samoloty tego typu przestano produkować w Kanadzie w 1967 roku. Layson, mający opinię doświadczonego pilota, dwukrotnie - w chwilę po uderzeniu i godzinę później - kontaktował się przez telefon satelitarny z wieżą kontrolną lotniska w miasteczku Talkeetna, oddalonym od miejsca tragedii o 22 km.

Zamieszkana przez ok. 900 osób Talkeetna jest nazywana "bramą" do parku narodowego Denali o powierzchni 19 tys. km kwadratowych.

Korespondent RMF FM podał, że akcję ratowniczą przerwano ze względu na pogarszające się warunki oraz niebezpieczne ułożenie wraku.

Wtedy, przez te kilka dni, nasypało dość sporo śniegu, co obciąża samolot, który jest coraz bardziej ryzykownie ustawiony do takiej pozycji, że może spaść w głęboką przepaść i prawdopodobnie to okno pogodowe koło godz. 19:00 może się w ogóle skończyć. Ten komunikat kończy się niestety  jednoznacznie kiepskim przekazem. To jest na wysokości ponad 3 tysięcy metrów, niedaleko sześciotysięcznika, gdzie warunki pogodowe w tamtym miejscu ja określam jako już zimowe. Samolot jest pęknięty na pół, oderwane jest skrzydło

– podał Bogdan Kwiatek, przedstawiciel biura które organizowało wyprawę ratowniczą.

Wydany komunikat nie pozostawia wątpliwości. Ciał nie uda się wydostać.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP, rmf24.pl

 

#akcja ratownicza #Polacy #katastrofa #samolot #turyści #Alaska

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
redakcja
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo