Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Słony rachunek

Początek maja jest okresem wyjazdowym, więc postanowiłem wpisać się w panujący trend i pojechałem w rodzinne strony – na Mazowsze. Zatrzymałem się u kuzyna, który jest posiadaczem letniego domu w rodzinnej wsi mojej śp. Mamy.

Spotkanie ukoronowane zakrapianym wieczornym posiłkiem o dziwo nie skończyło się kłótnią z polityką w tle, więc w wyśmienitych nastrojach ruszyliśmy następnego dnia na wycieczkę rowerową po okolicy, odwiedzając miejsca, z którymi związane są moje wspomnienia z dzieciństwa. Jednym z etapów eskapady był miejscowy sklep, gdzie wstąpiliśmy, aby uzupełnić zapasy.

Na placu przed budynkiem stała grupa znanych mi mężczyzn, którzy spędzali tam czas już podczas gierkowskiej dekady, w stanie wojennym oraz cały okres po Okrągłym Stole. Część z ich kolegów przeniosła się w międzyczasie na parafialny cmentarz, a pozostałym przybyło zmarszczek i siwych włosów. Uśmiechnąłem się na ich widok, przywitałem i zamieniłem kilka słów. Po zapytaniu jednego o zdrowie usłyszałem: „Zdrowie dopisuje… jak kelner pijanemu do rachunku”. Odpowiedź mnie rozbawiła i pewnie dlatego dobrze ją zapamiętałem, a dopiero podczas podróży powrotnej pojąłem, jak bardzo odzwierciedla ona niektóre poczynania partii rządzącej.

Tumult powstał potężny

Niektóre poczynania Zjednoczonej Prawicy, szczególnie wizerunkowe i na niwie komunikacji ze społeczeństwem, przypominają działania kompletnie nabzdryngolonego człowieka, co skutecznie wykorzystuje „kelner”, czyli opozycja, dopisując do rachunku obozowi ZP wszystkie winy, zarówno te popełnione, jak i wymyślone.

Zaczęło się już w lipcu 2016 r., kiedy grupa prawicowych posłów, uskrzydlona powodzeniem programu 500+, wpadła na pomysł, aby dać podwyżki parlamentarzystom i ministrom. Opozycja przyjęła tę straceńczą ideę z milczącą aprobatą, czemu trudno się dziwić – któż z nas nie chciałby mieć więcej pieniędzy? Wszystko szło dobrze do momentu, gdy wieść dotarła do społeczeństwa, wywołując powszechne oburzenie. Zaczęły pojawiać się głosy, że to skandal, aby po pół roku pracy żądać zwiększenia gaży.

Kryzys sprytnie wykorzystał Grzegorz Schetyna, który nie dość, że publicznie odciął się od koncepcji zwiększenia płac, to jeszcze ją zdecydowanie potępił przed kamerami stacji głoszącej „całą prawdę całą dobę”.

Ponad dwa dni zajęło genialnym strategom PiS zrozumienie, w jaką kabałę się wplątali. Zapewne ktoś mądrzejszy udał się do Jarosława Kaczyńskiego i zapytał, co z tym fantem zrobić, bo tumult powstał potężny. Wygenerowano wtedy opowieść – nie mam pojęcia, na ile prawdziwą – że „prezes o niczym nie wiedział”, opinii publicznej rzucono na pożarcie głównego sprawozdawcę projektu, posła Łukasza Schreibera, i wszyscy udali się na letnią kanikułę, sądząc, że wakacyjna pauza zatrze w pamięci ludzkiej niekorzystne wydarzenie.

Miałem nadzieję, iż wstrząs spowoduje zwarcie szeregów i po miesięcznej przerwie wszyscy przystąpią do poprawy wizerunku partii. Jakże nie doceniłem PiS! Nie kazano mi czekać miesiąca, bo już dwa tygodnie później wywołano kolejne zamieszanie.

Dolny poziom stanów niskich

Kolejne zamieszanie wywołał poseł Łukasz Rzepecki, któremu po zawieszeniu w prawach członka partii odmówiono spotkania z Jarosławem Kaczyńskim i wpuszczenia do jego gabinetu, gdzie chciał usłyszeć merytoryczne uzasadnienie podjętej decyzji. Przypomnijmy, Rzepecki złamał dyscyplinę partyjną podczas głosowania w Sejmie i opowiedział się za cofnięciem immunitetu innemu prawicowemu parlamentarzyście, Dominikowi Tarczyńskiemu.

Wróćmy na chwilę pamięcią do października 2017 r. Po skandalu finansowym powoli dogorywa KOD pod wodzą Mateusza Kijowskiego, wtedy jeszcze nieobciążonego zarzutami o poświadczenie nieprawdy w dokumentach i przywłaszczenie znacznych kwot pieniężnych; były prezes Trybunału Konstytucyjnego, sędzia Andrzej Rzepliński, praktycznie zamieszkuje w stacji telewizyjnej z niebieskim kołem w logo, której studio wydaje dramatyczne komunikaty o łamaniu konstytucji przez rząd Beaty Szydło; Frans Timmermans biega po Brukseli jak opętany, wrzeszcząc na całą Europę o końcu demokracji nad Wisłą.

Wszystko układa się nieźle do chwili, gdy najmłodszy parlamentarzysta tej kadencji zapragnął pomówić z szefem partii. Nie rozstrzygam, czy Rzepecki głosował słusznie, czy nie, ani nie silę się na ocenę jego decyzji, lecz tak surowe potraktowanie go było błędem. Trudno wymagać od Kaczyńskiego, aby poprawiał kołnierzyk koszuli każdemu młodzieńcowi na Wiejskiej, jednak w tym wypadku mógł uczynić wyjątek i jeśli nie sam, to ktoś z jego otoczenia powinien z panem Łukaszem zamienić kilka zdań.

Tego nie zrobiono i finalnie powstała kolejna niepotrzebna awantura medialna, w wyniku której Rzepecki musiał się pożegnać z klubem parlamentarnym PiS. Trzeba przy tym przyznać, że sam Rzepecki – mówiąc delikatnie – nie był bez winy. Publicznie opowiadał, że prezes PiS „powinien odejść na polityczną emeryturę”, głosował odmiennie niż pozostali posłowie (w tym jak wspomniałem opowiedział się za uchyleniem immunitetu Dominikowi Tarczyńskiemu w sprawie z oskarżenia prywatnego ze strony posła PO Marcina Kierwińskiego). Nie zagłosował także za ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym oraz poparł publicznie prezydenckie weta do tych ustaw.

Pożegnać się – tym razem z szefowaniem Radzie Ministrów – musiała także Beata Szydło i podobnie jak w wypadku Rzepeckiego decydentem był Jarosław Kaczyński. Polityka to twarda gra i nie ma w niej miejsca na mazgajenie się, więc spróbujmy odsunąć na chwilę emocje towarzyszące ówczesnemu wydarzeniu oraz pomińmy słuszność samej decyzji, a skupmy się na atmosferze, w jakiej premier Szydło odeszła. I całej wytworzonej przy tej okazji otoczce medialnej. Oceniam, że wszystko można podsumować słowami, którymi ćwierć wieku temu wykładowca matematyki opisał moje próby rozwiązania zadania na liczenie całek: „Panie, to, co pan zrobiłeś, to jest dolny poziom stanów niskich”.

7 grudnia 2017 r., dzień odejścia pani Beaty, będzie już na zawsze symbolem wizerunkowej nieporadności PiS. Można było załatwić sprawę zupełnie inaczej – w sposób o wiele zręczniejszy i mniej bolesny zarówno dla samej zainteresowanej, jak i jej zwolenników. Czy „nagłe problemy rodzinne” lub stan zdrowia nie mogły być powodem zmiany premiera? Czasu nie da się cofnąć, popełnione błędy należy próbować naprawić i trzeba starać się unikać ich powielania w przyszłości. Pod warunkiem że ktoś w obozie rządzącym zrozumie wreszcie, iż zepsutego zegarka nie naprawia się, używając łomu.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem

Używając łomu medialnego, lider Forum Młodych Ludowców Miłosz Motyka okłada od kilku tygodni członków PiS. Zarzuca im choćby „przytulanie kasy”. Nie ma żadnych zastrzeżeń formalnoprawnych co do sposobu zarobkowania wskazanych przez Motykę ludzi, ale w świadomości społecznej powstaje przekonanie, że „władza znów kradnie”.

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że pan Miłosz operuje w kręgach partyjnych, z których wywodził się Jan Bury, słynny miłośnik złota w sztabkach, którego nazwisko jest stale wymieniane w związku z aferą podkarpacką, jedną z największych spraw korupcyjnych rządów koalicji PO-PSL, a PiS nie jest w stanie dać całej akcji żadnego odporu. Wciąż myślę, co jeszcze musi się wydarzyć, aby rząd poprawił wizerunek medialny, bo na chwilę obecną sytuację można zobrazować następująco: produkujemy przedni krem pod oczy, którego wysoka jakość i właściwości upiększające zostały wielokrotnie potwierdzone w laboratorium, a na końcu procesu technologicznego jakiś półgłówek pakuje produkt do paskudnych szarych opakowań i tak wysyła do drogerii. W ten sposób producent uznania na rynku nie pozyska.

Tym bardziej że opozycja, której nie rozliczono za lata sprawowania władzy, staje się coraz bardziej aktywna i bezwzględna, zręcznie przypisując rządzącym swoje błędy i przewinienia. Mam nadzieję, że wyjaśniłem, dlaczego tak dobrze zapamiętałem frazę „dopisywać jak kelner pijanemu do rachunku”, a społeczeństwo w wyborach wystawi władzy rachunek za całokształt działalności i oby nie musiała słono zapłacić.

Howgh!

Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Samotnik. Nałogowy kawosz i czytacz politycznych newsów. Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

 



Źródło:

 

#Zjednoczona Prawica

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Thašúnke Witkó
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo