W lutym radni Wilna przyjęli uchwałę, że w mieście tym będzie ulica Lecha Kaczyńskiego. Tablica pamiątkowa i ulica imienia zmarłego tragicznie prezydenta Polski są w Odessie i Żytomierzu, a pomnik – w Tbilisi. Wczoraj w Budapeszcie odsłonięto pomnik smoleński i tablicę poświęconą prezydentowi. To tylko część z godnych upamiętnień Lecha Kaczyńskiego.
W Polsce zaś każda próba upamiętnienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego lub katastrofy smoleńskiej wywołuje opór, zwłaszcza w dużych miastach. Po latach będą wreszcie pomniki w Warszawie, ale niejako wbrew władzom samorządowym. W Gdańsku natomiast władze wolą ulicę Dąbrowszczaków, komunistów walczących w wojnie domowej w Hiszpanii, od ulicy Lecha Kaczyńskiego. Część Polaków lubi czuć się lepsza od swoich wschodnich sąsiadów i zarzuca choćby Ukraińcom czy Litwinom antypolskie nastroje. A tymczasem to tamtejsze miasta oddały hołd Lechowi Kaczyńskiemu, a większość polskich – nie. Nie martwiłbym się więc o stosunek do Polski naszych sąsiadów, bo większym problemem jest to, że wielu Polaków najbardziej nie cierpi innych Polaków. To efekt politycznego zacietrzewienia i zaślepienia, z którymi czas już skończyć.