Łukasz Miedzik, Arnold Zdębiak i Grzegorz Kossakowski to lekkoatleci, którzy mogli pochwalić się sukcesami w królowej sportu. Jadą"> Łukasz Miedzik, Arnold Zdębiak i Grzegorz Kossakowski to lekkoatleci, którzy mogli pochwalić się sukcesami w królowej sportu. Jadą">
Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Pjongczang. Od królowej sportu do bobslei

Łukasz Miedzik, Arnold Zdębiak i Grzegorz Kossakowski to lekkoatleci, którzy mogli pochwalić się sukcesami w królowej sportu. Jadą jednak na zimowe igrzyska olimpijskie do Pjongczang, gdzie tworzyć będą... załogę bobslejowej czwórki. Polskiego boba poprowadzi Mateusz Luty. Kwalifikację biało-czerwoni wywalczyli mimo poważnych kłopotów sprzętowych.

Lekkoatleci startujący w bobslejach to dość powszechne zjawisko. Oprócz siły, koordynacji ruchowej i szybkości potrzebnej przy wprowadzeniu bobsleja na tor, potrzebna jest również odpowiednia waga. Innymi słowy: bobsleiści muszą mieć szczupłą sylwetkę i nie obciążać boba zbyt mocno, gdyż uniemożliwia to osiąganie większych prędkości w trakcie przejazdu. Dlatego też do bobslei przesiada się wielu znakomitych lekkoatletów, m.in. brązowy medalista mistrzostw świata z 2003 roku Timothy Beck, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy Allyn Condon. Od pchnięcia kulą zaczynał też jeden z najwybitniejszych niemieckich bobsleistów Alexander Rödiger.

Na igrzyskach olimpijskich w Vancouver w 2010 roku w bobslejach wystartowało łącznie 67 osób, zaczynających karierę od lekkiej atletyki - wynika z raportu przygotowanego przez Polski Związek Lekkiej Atletyki.

Bobsleje to drogi, a więc niezbyt popularny w Polsce sport. Zakup dobrego boba to koszt nawet powyżej 50 tysięcy euro, a do tego dochodzą jeszcze wymienne płozy, także kosztujące sporo. Nic więc dziwnego, że Polacy borykają się z problemami sprzętowymi. Ciężko przekonać sponsorów do inwestowania w dyscyplinę sportu, o której przeciętny kibic przypomina sobie co cztery lata podczas igrzysk i to też nie w kontekście wysokich miejsc Polaków. Mało tego, w Polsce przez ostatnich 49 lat nie odbyły się mistrzostwa kraju w bobslejach. Przeprowadzono je po takiej przerwie w październiku 2017 roku, ale na torze w Łotwie. Biało-czerwoni trenują w Siguldzie, bo w Polsce nie ma toru bobslejowego.

Potencjał w bobslejach mamy, co pokazuje wynik dwójki Krzysztof Tylkowski - Mateusz Luty z listopada ubiegłego roku. W zawodach Pucharu Europy w Altenbergu Polacy zajęli 1. miejsce, wyprzedzając załogi z Niemiec, Francji, Czech czy Austrii. Było to pierwsze zwycięstwo polskiej drużyny w historii Pucharu Europy. Wymieniona załoga została także mistrzem Polski dwójek i jest naszą największą bobslejową nadzieją na dobry wynik w Pjongczangu.

W bobslejach rywalizuje się jednak nie tylko w parach, ale też w czwórkach. Polską czwórkę w 75% stanowią byli lekkoatleci, niekiedy z sukcesami. Grzegorz Kossakowski to sprinter, czterokrotny mistrz Polski w sztafecie 4x100 metrów. Białostocczanin z torów na stadionie lekkoatletycznych przeniósł się na te bobslejowe i ma okazję spełnić swoje marzenie, jadąc na igrzyska. W bobslejach zadebiutował w 2015 roku. Arnold Zdębiak również ma na koncie cztery medale lekkoatletycznych mistrzostw kraju, także w sztafecie 4x100 m (dwa na stadionie, dwa w hali). Historia tego zawodnika jest nieprawdopodobna, bowiem do kadry bobslejowej powołany został po testach w czerwcu 2017 roku. Pojawił się na nich jako lekkoatleta i uzyskiwał wyniki na poziomie doświadczonych bobsleistów.

Bardziej doświadczonym bobsleistą jest Łukasz Miedzik. On także zaczynał od lekkiej atletyki, był w 2010 roku był finalistą halowych Mistrzostw Polski U20 w biegu na 60 metrów. W 2014 roku przesiadł się do boba i po czterech latach jedzie na igrzyska. Czwórkę do boju poprowadzi 28-letni Mateusz Luty, który bobslejami zajmuje się od 11 lat. Luty ma za sobą starty w wielu światowych i europejskich zawodach, jako najbardziej doświadczony zawodnik będzie pilotem polskiej załogi i poprowadzi bobslej do dużych prędkości na torze.

-  Po czterech latach budowania załogi od podstaw, osiągnęliśmy poziom sportowy kwalifikujący do wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie. W większości dyscyplin, dla większości zawodników to nieosiągalne nawet po dziesięciu latach treningów - czytamy na stronie internetowej Polskiego Związku Bobslei i Skeletonu.

Bobslej osiąga prędkość nawet 150 km/h, dlatego niezwykle ważne jest jego odpowiednie poprowadzenie. Trzeba jeszcze mieć co prowadzić, a z tym bywa różnie, bo Polacy mieli w przeszłości mnóstwo problemów sprzętowych. Do niedawna rywalizowali bobslejem z 2006 roku, ale od kilku miesięcy mogą ślizgać się używanym bobem zakupionym od reprezentacji Austrii. Przeskok technologiczny pozwolił uzyskać lepsze wyniki, a co za tym idzie - kwalifikację olimpijską.

Każda wysoka pozycja podopiecznych łotewskiego trenera Janisa Mininsa byłaby niespodzianką, ale w przypadku dwójki Tylkowski - Luty nie byłaby to sensacja, bowiem w opinii ekspertów - stać ich na miejsce nawet w pierwszej ósemce. Czwórka powalczy o jak najszybsze ślizgi i udowodnienie wszystkim, że warto było zakupić im nowy sprzęt.

 

 



Źródło: pzbis.com, niezalezna.pl

 

#bobsleje w Polsce #zimowe igrzyska olimpijskie #Pjongczang 2018 #bobsleje

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
redakcja
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo