Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Indie rosną w siłę

Pierwszy tegoroczny polityczny – pomijając życzenia „Happy New Year” – tweet prezydenta USA stał się sensacją w polityce międzynarodowej. Prezydent Donald John Trump zaatakował Pakistan.

Stany Zjednoczone nierozsądnie przekazały Pakistanowi ponad 33 miliardy dolarów w ramach pomocy w ciągu ostatnich 15 lat, a oni dali nam tylko kłamstwa i krętactwa. [...] Udzielają schronienia terrorystom, których ścigamy w Afganistanie” – ten wpis najpotężniejszego polityka świata zwrócił uwagę międzynarodowej opinii publicznej na omawiany region Azji, w którym trwa od dziesięcioleci rywalizacja między dwoma dysponującymi bronią atomową krajami. Jeden z nich jest typowym państwem muzułmańskim, drugi zaś posiada hinduistyczną większość, sporą mniejszość islamską, a w co najmniej pięciu stanach również dużą liczbę chrześcijan. Konflikt na linii Pakistan–Indie jest „gorącym kartoflem” nie tylko w Azji, bo przecież Islamabad to stolica jednego z największych islamskich państw świata, a z kolei Nowe Delhi to stolica drugiego mocarstwa globu pod względem demograficznym. Warto poświęcić więcej uwagi tym krajom, zwłaszcza że Polska sprzedawała lub sprzedaje im broń.

Rosnące ambicje Indii

Dziś o Indiach, o Pakistanie napiszę osobno. To jedno z dwóch – poza Chinami – najliczniejszych państw świata wyraźnie dogania w tej demograficznej rywalizacji Pekin. I na pewno go prześcignie. To tylko kwestia czasu. Indie – bardziej subkontynent niż kraj – są narodowościowym kotłem i istną językową wieżą Babel. A jednak, choć poszczególne stany mają sporą autonomię, w państwie tym nie występują tendencje odśrodkowe. Indie słusznie uważane są za największą demokrację świata, bo choć największy parlament na globie ma Chińska Republika Ludowa – Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych, to trudno komunistyczną pseudodemokrację w Pekinie uznać za demokratyczny standard. W Indiach kilkaset milionów ludzi ma prawo głosu, bo cała populacja tego państwa z 71-letnią tradycją liczy 1,3 mld obywateli.

Indie są mocarstwem ponadregionalnym o wzrastających ambicjach. Często w Polsce kojarzy się ten kraj z olbrzymią, spektakularną biedą, slumsami, „umieralniami” ludzi chorych na trąd i miłosierdziem Matki Teresy z Kalkuty, która przez kilkadziesiąt lat niosła nie tylko Dobrą Nowinę, ale też najzwyklejszą pomoc humanitarną dla tamtejszej biedoty. Taki obraz Indii to olbrzymie uproszczenie. Mój znajomy Hindus odpowiedział mi kiedyś na moje szczere pytanie o skalę ubóstwa w jego kraju: „Jesteśmy państwem o ponadmiliardowej ludności, a więc toute proportion gardee, ludzi będących w skrajnej biedzie jest więcej niż w innych krajach – ale procentowo jest ich absolutnie porównywalnie, jak gdzie indziej. U nas biedę, ze względu na liczbę ludności, po prostu bardziej widać”. I pewnie coś w tym jest.

Trump stawia na Indie

Jednak z naszego, polskiego punktu widzenia znacznie ważniejsza niż problem biedy na drugim końcu świata jest globalna gra polityczna, której częścią coraz bardziej staje się druga demograficzna potęga świata. Wspomniany tweet prezydenta Trumpa wywołał euforię w Nowym Delhi. Oznacza to bowiem całkowite odwrócenie polityki amerykańskiej wobec tego regionu Azji. Przez lata USA miały więcej niż sceptyczny stosunek do Indii, stawiały na Pakistan i spychały Nowe Delhi w kierunku bliższych relacji politycznych, ekonomicznych i militarnych z Federacją Rosyjską. Tak, militarnych, bo Indie dawały zarabiać Moskwie miliardy rupii na eksporcie broni dla ponadmilionowej armii indyjskiej. Wybór w maju 2014 r. w Nowym Delhi nowego premiera, Narendry Modiego, był trudnym momentem w relacjach indyjsko-amerykańskich. Modi bowiem wcześniej jako gubernator jednego ze stanów Indii – Gudżaratu dostał… zakaz wjazdu do USA! Powodem takiej decyzji władz w Waszyngtonie były liczne ofiary w trakcie demonstracji, które miały miejsce za jego rządów w tym stanie. Ale ten charyzmatyczny polityk – widziałem go, jak na żywo przemawiał do blisko 3 mln ludzi (sic!) w stolicy Indii (taka liczba słuchaczy możliwa jest tylko tam...) – nie był pamiętliwy i w zasadzie błyskawicznie dokonał reorientacji w relacjach Waszyngton–Nowe Delhi. Jego wizyta w Białym Domu była triumfem. Został uznany za poważnego partnera USA w regionie i de facto potrafił doprowadzić do dywersyfikacji amerykańskiej polityki zagranicznej w tej części świata. Barack Obama bowiem, wciąż wspierając finansowo i militarnie Pakistan, zaczął w coraz większym stopniu politycznie inwestować w Nowe Delhi. Ta zmiana była korzystna dla Waszyngtonu i bardzo korzystna dla Indii, ponieważ premier Modi „impasował” Pakistan i rozpoczął proces „wchodzenia w buty” głównego sojusznika USA w regionie. Był w tej kwestii wspierany przez liczną, dobrze wykształconą i zamożną hinduską wspólnotę w USA, którą symbolizuje amerykański polityk nowej generacji Bobby Jindal.

Między nowoczesnością a tradycją

Indie są przykładem kraju o olbrzymich kontrastach społecznych i wciąż pokutującym systemie kastowym, który naprawdę obowiązuje, zwłaszcza na prowincji. Jest też państwem zawieszonym między nowoczesnością a tradycją. Z jednej strony Bangalore, czyli hinduska Dolina Krzemowa obsługująca via internet amerykańskie i europejskie firmy (np. Lufthansę), a z drugiej strony bardzo konserwatywne społeczeństwo, w którym wciąż zdecydowana większość młodych ludzi, nieprzymuszona, z własnej woli akceptuje sytuację wybierania im przez rodziców współmałżonków. Ten procent zwolenników utrzymania status quo, jeśli chodzi o małżeństwa aranżowane, tylko nieznacznie zmniejszył się w ostatniej dekadzie.

Europejczycy mieszkający w Indiach mówią mi, że ostatni wypadek tradycyjnego spalenia żony podczas pogrzebu męża miał miejsce w 1971 r.! Tyle że są to dane oficjalne. W rzeczywistości takie wypadki, choć nierejestrowane, mogły zdarzać się i później... Modernizator i wizjoner z charyzmą Narendra Modi uczynił Indie w ciągu paru lat swoich rządów – a kolejne wyborcze zwycięstwo (w 2019 r.) ma w kieszeni – silniejszymi, niż były dekadę temu. Gdy wszyscy mówią o wielkim gospodarczym skoku Chin, mało kto wie, że Indie, nie spiesząc się, wychodzą z cienia Pekinu i systematycznie, nie tylko demograficznie, rosną w siłę. Warto to zauważać w czasach, gdy świat staje się „globalną wioską”.

 



 

#Indie #Donald Trump

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo