Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Dorota Kobiela: Van Gogh postawił wszystko na jedną kartę. WYWIAD

Po pokazie „Twojego Vincenta” na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy publiczność zerwała się z miejsc i klaskała kilkanaście minut. – Nie potrafiłam zapanować nad łzami, które ciekły mi po twarzy – wspomina tamten moment Dorota Kobiela, współtwórczyni animacji o Vincencie van Goghu, która jesienią powalczy o Złote Lwy w Gdyni.

Dorota Kobiela, współtwórczyni "Twojego Vincenta"
mat.pras.

Nad „Twoim Vincentem” pracowała Pani osiem lat, podczas gdy animacja trwa 80 minut. Spytam trochę przewrotnie – opłacało się, biorąc pod uwagę stosunek czasu pracy do czasu trwania filmu? 

Pewnie, że tak. Udało mi się, jako pełnometrażowy debiut, nakręcić film, który zostanie pokazany na ekranach kin na całym świecie. Kiedy 8 lat temu zrodził się we mnie pomysł na ten film (wówczas w zamierzeniu 7-minutowy) w najśmielszych marzeniach nie przewidywałam takiego zakończenia. Czasami myślę, że jeśli jest to tylko piękny sen, to nie chcę się z niego budzić (śmiech).

To dlaczego trwało to tak długo?

Na długi czas powstawania wpłynęły w dużej mierze trudności z pozyskaniem funduszy na ten projekt. Gdyby policzyć właściwy czas pracy nad filmem: tworzenia testów plastycznych, scenariusza, zdjęć aktorskich i samej animacji malarskiej myślę, że zmieścilibyśmy się w 4 latach.

Media okrzyknęły Pani dzieło „niezwykłym malarskim hołdem dla van Gogha, którego nikt inny nie złożył artyście”. Jak narodził się w ogóle ten pomysł? Dlaczego akurat poświęciła Pani swoje dzieło van Goghowi?

Ukończyłam Liceum Plastyczne oraz ASP i w tej mojej edukacji największy nacisk zawsze kładłam na malarstwo, jednak moje losy potoczyły się tak, że w pracy zarobkowej zajmowałam się głównie projektami z zakresu filmu i animacji. Dochodząc trzydziestki, poczułam, że trochę zagubiłam się gdzieś tam po drodze, robiąc zlecenia i pracując przy filmach kolegów. Poczułam potrzebę określenia siebie, dokonania wyboru. Ponieważ ciężko mi było rozstać się z malarstwem, wymarzyłam sobie, aby połączyć te dwie pasje: malarstwo i film. W tym okresie byłam pod silnym wrażeniem lektury listów Vincenta do brata.

Co Pani w nich odkryła?

To bardzo intymny i dogłębny obraz życia artysty. Vincent w wieku 28 lat zdecydował się zostać malarzem. Postawił wszystko na jedną kartę. Bardzo mnie to inspirowało. Jednocześnie okoliczności jego śmierci to poruszająca zagadka. Van Gogh całe życie czekał na uznanie, a kiedy wreszcie zaczynano go doceniać – uznali go koledzy artyści, zbierał dobre recenzje – odebrał sobie życie. Dlaczego podjął taką decyzję? Dlaczego akurat wtedy? Spekuluje się o tym od dekad. Szukając tych odpowiedzi, pragnęłam dowiedzieć się czegoś o jego niespokojnym i fascynującym życiu.

A jednak to przede wszystkim obrazy van Gogha są duszą tego projektu.

Jego malarstwo jest pewnego rodzaju zapisem jego świata, jego codzienności, jest bardzo szczere i intymne: jego pokój, widok z okna, ulubiona kawiarnia, ludzie, których spotykał na swojej drodze; dokumentował prozaiczną codzienność: malował buty, kwiaty w wazonie, talerz z obiadem. Każde jego dzieło to drobny element układanki niezwykłego uniwersum. Chciałam, żeby jego obrazy opowiedziały jego historię. To było moje założenie.

Jak doszło do Pani współpracy z Hugh Welchmanem?

W 2008 r. krótkometrażowy „Vincent” został zaakceptowany do dofinansowania w PISFie, w związku z czym miałam 3–4 miesiące oczekiwania na rozpoczęcie produkcji. Wtedy przyjęłam propozycję współpracy na parę miesięcy przy projekcie „Magic Piano and Chopin shorts” od studia BreakThru Films [zdobywcy Oscara za „Piotrusia i Wilka” – przyp. red.]. Początkowo była to dla mnie praca na przeczekanie. Życie jednak pisze inne scenariusze i po trzech miesiącach w BreakThru okazało się, że zostałam tam na dobre. Zrealizowałam tam dwie etiudy animowane i po roku pracy z Hugh postanowiliśmy zrealizować „Vincenta” wspólnie. Po drodze zakochaliśmy się, wzięliśmy ślub i rozwinęliśmy mój krótki film w pełnometrażowy projekt.

Ach, czyli już chyba nie muszę pytać o to, jak wam się razem pracowało...

(śmiech) Hugh nie jest po prostu producentem filmowym. Jest zaangażowany w każdy etap produkcji, jest niezwykle kreatywny i pełen optymizmu. Ma siłę i wiarę, która potrafi przenosić góry. Bez niego ten film nigdy nie powstałby w takim wymiarze, jaki ma teraz. Oczywiście zdarzały się nam spory, ale koniec końców stworzyliśmy coś, z czego wspólnie czerpiemy satysfakcję.

W Annecy, gdzie animacja miała swoją światową premierę, film został nagrodzony 15-minutową owacją na stojąco. Mało który artysta może pochwalić się tak entuzjastyczną reakcją publiczności. Co Pani wtedy czuła?

Mnóstwo wzruszenia. Nie potrafiłam zapanować nad łzami, które ciekły mi po twarzy. Trudno to opisać. Przede wszystkim było to zamknięcie czegoś wielkiego w moim życiu. Nie wiedziałam do końca czego mam się spodziewać, szczególnie że napotkaliśmy tak wiele trudności na naszej drodze. Myślę, że głównym uczuciem była ulga. Ulga, że ten film może być doceniany i kochany przez publiczność.

W momencie, gdy rozmawiamy, przebywa Pani w Seulu, gdzie również pokazywany jest „Twój Vincent”, wcześniej promowała Pani film w Szanghaju. Jakie były reakcje widzów?

Niezwykle pozytywne – po projekcji widzowie stoją w kolejce po autografy, żeby podzielić się ze mną swoimi uczuciami na temat filmu. Takie momenty są niezwykłe dla twórcy. W Chinach również spotkaliśmy się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem, nie tylko od widzów ale również od Jury. Wygraliśmy główną nagrodę za na najlepszy film animowany.

Film został wykonany w pionierskiej technice animacji malarskiej – na czym dokładniej ona polega i dlaczego ważne było dla Pani, by użyć właśnie jej?

Polega to na tym, że każda klatka filmu – w sumie powstało ich 65 tys. – jest malowana farbą olejną na podobraziu. Każda następna klatka to następna faza ruchu, gdzie malarz przesuwa ślady pędzla, imitując ruch. Jedna klatka powstawała od 2 godzin do 2 dni; analogicznie całe ujęcie – w zależności od stopnia trudności i liczby klatek – było malowane od tygodnia do 4 miesięcy. Cały film składa się z około 1000 takich ujęć i każde ujęcie to jedno podobrazie – tak że po skończeniu animacji pozostaje obraz, który jest ostatnią klatką danego ujęcia. Teraz mamy w swoim studiu około 1000 takich obrazów – ostatnich klatek. Chcemy pokazać te obrazy na wystawach, pierwsza będzie miała miejsce w Holandii w Nord Brabant Museum. Często spotykam się z pytaniem, czy nie byłoby prościej „zrobić cały ten film w komputerze”. Może i byłoby prościej. Ale wtedy byłby to kompletnie inny film, na kompletnie inny temat.

Polską premierę film będzie miał dopiero jesienią. Dlaczego tak późno?

Nie tylko w Polsce. Film został wykupiony przez 130 dystrybutorów na całym świecie i niemal wszędzie tam jego oficjalna premiera kinowa została zaplanowana na październik. W USA trochę wcześniej, bo pierwszy kinowy pokaz odbędzie się 22 września. Premiera w Polsce jest jedną z pierwszych na świecie i jest zaplanowana na początek października.

Film będzie można zobaczyć we wrześniu w Konkursie Głównym na festiwalu w Gdyni.

Zgadza się, jestem z tego powodu bardzo dumna. Czuję się zaszczycona i bardzo podekscytowana. Co więcej, nigdy nie widziałam animacji w głównym konkursie. To niesamowite. I jeszcze dodatkowo przeżywam to bardzo emocjonalnie, ponieważ wybrałam Gdynię jako moje miejsce na świecie: dwa lata temu sprzedałam mieszkanie w Warszawie, żeby przeprowadzić się właśnie tutaj. Po wojnie w Gdyni mieszkała część mojej rodziny, a teraz ja zamierzam zapuścić tu korzenie. Nie mogę się doczekać festiwalu!

Rozumiem, że teraz świętuje Pani sukces, ale czy ma Pani w zanadrzu kolejne pomysły? Czy uchyli Pani rąbka tajemnicy co do kolejnych projektów?

Nie świętuję jeszcze sukcesu. Myślę, że jest za wcześnie dla mnie, muszę chyba czekać aż ten film „odklei” się ode mnie i zacznie żyć własnym życiem. Może wtedy będę miała do niego dystans i będę w stanie docenić to, co zrobiłam. Myślę, że jeszcze długa droga to tego. A póki co.. tak, myślę nad kolejnym projektem ale chyba nie jestem gotowa się tym dzielić. Za wcześnie.

 



Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska

 

#twój vincent #loving Vincent #Hugh Welchmnan #dorota kobiela #Vincent van Gogh #Gdynia #annecy #Złote Lwy

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Jakoniuk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo